Nowy Początek cz. I
Zapadał zmrok, gdy przemierzałem boczne uliczki portowego miasta Danar. Szedłem
w kierunku domu jednego z tutejszych sutenerów z zamiarem pozbawienia go dość
pokaźnej sumy pieniędzy, którą ten był dłużny. Klucząc śmierdzącymi zaułkami co
chwila spoglądałem za siebie by upewnić się, że nie jestem śledzony. Zachowanie
dyskrecji to podstawa w moim zawodzie. Dotarłem do niewielkiego piętrowego
domostwa. Na jego tyłach znajdowało się małe podwórze, okolone niewysokim żywopłotem.
Wszedłem na teren posiadłości, zmierzając prosto do wejścia przeznaczonego dla
służby. Zapukałem. Po chwili drzwi otworzyła młoda służka.
-Wchodź szybko – nakazała łamiącym
się głosem.
-Zrobiłaś co kazałem? – wyszeptałem
pytanie.
-Tak. Strażnik śpi. Zaniosłam mu butelkę
gorzałki, spił się do nieprzytomności.
-Dobrze – odrzekłem zadowolony. – Gdzie
gospodarz?
-Śpi na górze. W ostatniej
komnacie.
-To dla ciebie – rzuciłem jej
niewielką sakiewkę. – Pamiętaj, piśniesz komuś słówko i jesteś martwa.
-Nic nie powiem – trzęsła się ze
strachu.
Pieniądze w tym mieście stanowiły klucz do każdych drzwi. Wystarczyło,
że mieszek miał odpowiedni ciężar.
Udałem się w kierunku schodów. Wchodząc na piętro dobyłem sztyletu. Byłem
spokojny ponieważ nie spodziewałem się kłopotów. Szybkim krokiem przemierzyłem
szeroki korytarz, uchyliłem drzwi do sypialni i wszedłem do środka. W ciszy
zbliżyłem się do łóżka i śpiącego w nim człowieka. Przeciągnąłem ostrzem po
jego policzku jednocześnie kładąc mu rękę na ustach by zdławić krzyk przebudzonego.
Gospodarz ockną się, a w jego oczach dało się odczytać ból, strach oraz
zdziwienie. Szarpnął się próbując oswobodzić z uścisku, zamarł gdy zobaczył
ostrze sztyletu przed swą twarzą.