Nowe życie
- To dla ciebie, bracie...
Nawet nie zauważyłem, kiedy moja siostra zniknęła pod jedną ze skał. Oczywiście, że za nią pobiegłem, choć teraz zastanawiałem się, czy to był w ogóle dobry pomysł. Podbiegłem trochę za blisko krawędzi, wychyliłem się i.... Nie zdążyłem nawet zareagować, gdy się pośliznąłem. A może to skałka się zarwała, bo nie wytrzymała ciężaru? Ciężko było stwierdzić.
W każdym razie, wylądowaliśmy na dole. Oboje. Byłem na tyle oszołomiony, że przez pierwsze kilka chwil nie miałem pojęcia, co się dookoła dzieje. Jedyną rzeczą, jaka szumiała mi w głowie, było pytanie o raj. Czy to już?
Chociaż z drugiej strony, czy w raju cokolwiek boli...? To miała być, cholera jasna, utopia. A mnie boli każdy, nawet najmniejszy skrawek ciała.
Rozejrzałem się dookoła. Skała... W górę niebo... O Matko, ale wysoko... Jak my żeśmy to przeżyli?
Podparłem się ręką i poczułem silny ból w ramieniu. Za to złapałem za coś, co bynajmniej nie było skałą... Mech? I trawa... Spojrzałem szybko pod siebie i stwierdziłem, że to jednak kwiaty. Fioletowe, takie dosyć ciemne...
Do tego cały czas coś mi wadziło... Kurz? Ledwie powstrzymałem się od kichnięcia. Wiele słyszałem o pogrzebanych żywcem przez jakieś durne kichnięcie. Jakimś cudem udało mi się wstać.
- Trzymasz się, Atreyu? - Zapytała mnie moja siostra. W ogóle przez ten ból zapomniałem, ze ona spadła tu jako pierwsza. Zrobiło mi się potwornie wstyd... Mimo to, gdy na nią spojrzałem, natychmiast mi przeszło! Wyglądała jak... Jak... Mało nie parsknąłem śmiechem!
- Przypominasz rycerza z tym pyłem. Brak ci tylko miecza! - Powiedziałem, łapiąc ją za rękę. Błąd. Palce u rąk także potwornie mnie bolały, jednak nie widziałem, by siostrze coś mocniej dolegało. Zawsze była potwornie silna i opanowana. Momentami naprawdę jej tego zazdrościłem...
Chrzanić to. Jak usłyszałem, że moja siostra się śmieje, sam także wybuchnąłem śmiechem. Odczułem ulgę, gdy nic się nie stało.
- To cud, że żyjemy. Choć teraz mam wrażenie, że mam połamane wszystkie żebra... - Powiedziała, choć nie zauważyłem, by mocno krzywiła się z bólu. Coś tam może i dało się dostrzec, ale... Bez przesady, nie?
- Taaa... - Westchnąłem cicho. Mimo wszystko dosłownie każdy mięsień, każda kosteczka bolała mnie i dawała o sobie znać przy każdym, najmniejszym ruchu.
Ale zaraz... Co to za szum?
Widziałem, jak siostra chce coś jeszcze powiedzieć, ale położyłem palec na ustach. Chciałem się skupić na tym, co słyszałem. Dziwny szum...
- Woda. - Wyszeptała po dłuższej chwili. Tak. To była woda. WODA!
- A tam, gdzie woda, tam i wyjście. - Wiedziałem, że w większości wypadków tak jest. W końcu ta woda musi się kiedyś przerodzić w jakiś strumień albo coś, nie? Przynajmniej tak czytałem w książkach. Siostra skinęła mi głową. Ustaliliśmy, że powinniśmy się do niej zbliżyć. Tylko jak, gdy każda cząsteczka w ciele błaga o brak ruchu?
Mimo to powoli jakoś się poruszaliśmy. Gdy dostrzegłem determinację w oczach mojej siostry, nie chciałem być gorszy. Po kilku minutach jednak jakimś cudem ból ustał. Czy tak właśnie działa adrenalina, o której tyle słyszałem? W każdym razie, czułem ten ból mniej i zacząłem badać jaskinię. W końcu to całkowicie nowe miejsce! To może być fascynujące, tyle rzeczy mogę tu zapewne znaleźć! Kto wie, może znajdę jakiś kryształ? Albo samorodek? Albo, albo...
Albo wodę!
Bez zastanowienia po prostu skoczyłem w nurt. Dopiero potem uświadomiłem sobie, że mógłby mnie porwać, ale... A w cholerę z tym! Nurt nie był wartki, woda przyjemnie zimna. Nie rozumiałem, dlaczego, ale ból nagle zelżał.
- Ale ulga... Na co czekasz? - Zapytałem siostrę, przekrzywiając głowę. Gdy tak na mnie patrzyła, jak na wariata, wyglądała naprawdę komicznie.
- Na zaproszenie. - Odpowiedziała zaczepnie i wreszcie, jak ślamazara, zaczęła wchodzić do wody. - Ale lodowata...