Nowe życie
Chyba dochodziliśmy do wyjścia. Było coraz jaśniej, wiatr był coraz silniejszy...
- Światło! - Krzyknąłem, puszczając rękę Victorii. Chciałem wyjść stąd jak najprędzej, zapomnieć o tym wszystkim, uznać to za zwykły sen... Jednak, ku mojemu przerażeniu, przede mną wyrósł kolejny demon.
- Bratobójca. - Wyszeptał cicho demon, patrząc pustymi oczyma prosto w moje. Nie rozumiałem, co on ma na myśli... Dopiero po kilku sekundach dotarło do mnie, że... Ten i tamten, co go.... Co go zabiłem, mieli... Podobne rysy... Byli... Jak ja i Vic...
Koszmar wrócił. Widziałem tamtą scenę tak samo realnie, jak widziałem wyrosłego przede mną demona. Nie słyszałem już nic... Nie widziałem niemal nic poza tą samą sceną sprzed kilku minut, a może godzin... Nie, to przecież sen... Sen, prawda?
- Śmierć za śmierć. - Usłyszałem w końcu, podnosząc wzrok na demona. Co on miał na myśli?!
Nagle poczułem ogromny, przeszywający całe ciało ból. Widziałem, jak moja własna krew spływa po ogromnych kolcach...
A potem nastała tylko ciemność.
- Nigdy nie jest za późno na wybaczenie. - Nagle usłyszałem głos mojej siostry. Tamto... Czy tamto było snem?
Nie. Przed nami znowu stał ten demon.
- Victoria, co robisz...? - Spojrzałem na siostrę, nie rozumiejąc... Co się stało? Wątpiłem, by tak właśnie wyglądał raj, a zdawałoby się, że kilka sekund temu zginąłem, zamordowany przez tego demona!
- Ratuję ci życie. Biegnij. - Wyszeptała cicho. Oczy miała pełne łez. Nie miałem pojęcia, co planuje... - Zaraz do ciebie dołączę.
- Ale ja... - Zacząłem.
- Idź! - Przerwała mi bezlitośnie. Płakała! Coś tu było nie tak, jednak szybko się pozbierałem i zacząłem biec, mało się nie wywracając. Uciekłem. Jednak miałem wrażenie, że mogę już więcej nie zobaczyć mojej siostry. Nie chciałem, by za mnie ginęła. Szczerze, miałem nadzieję, że to rządne krwi coś zacznie mnie gonić, jednak... Pomyliłem się. Nagle zwolniłem biegu i odwróciłem się w stronę tej dziwnej pary.
Stałem na skalnej półce, nad przepaścią, jednak nie to było teraz najważniejsze. Najważniejsza była moja siostra!
Widziałem, jak nagle szarpnęła się w stronę demona. Widziałam, jak nagle przebiły ich ziemiste, ostre kolce. Ich oboje... Podbiegłem tam, do niej, ze łzami w oczach.
- To dla ciebie, bracie... - Usłyszałem, jak mówi w moją stronę. Chwilę potem jej głowa opadła na ramię demona. Zgasła...
A ja nawet nie wiem, kiedy, ale straciłem przytomność.
Obudziłem się w środku nocy. Gdyby nie karteczki na naszych stolikach, zapewne wszystko było by ok, uznałbym, że to tylko sen. Ale nie... To była prawda. Będę musiał żyć do końca ze świadomością, że zamordowałem demona. A przecież on miał takie samo prawo do życia, jak ja...
Zapaliłem świeczkę i wziąłem kopertę ze swojego stolika nocnego. Nie miałem zamiaru czytać listu siostry. Jednak otworzyłem swój. Szybko przebiegłem oczyma po literach, rozszyfrowując każde słowo.
"Twoja siostra uratowała Twoje życie. Szanuj je, jakiekolwiek by nie było..."
Moja siostra... Moja kochana siostrzyczka uratowała mi życie?! Tak! Pamiętam!
Szybko spojrzałem na łóżko. Dzięki Bogu, była tam, leżała, spała! Była cała!
Nie chcąc jej obudzić, wyszedłem po cichu na balkon i tam dałem upust nagromadzonym uczuciom. Płakałem ile sił w płucach, nie drąc się jednak. Chciałem jakkolwiek dać upust dzisiejszym wrażeniom i jedynym wyjściem, jakie widziałem, był szczery płacz.
~ Ciiiiii. - Wyszeptał ktoś. Albo coś... Rozejrzałem się, całkowicie zapłakany. - Nie musisz się martwić. Nie zabiłeś mnie. Jestem z tobą. - Wyszeptało coś. Całkiem zdezorientowany rozejrzałem się dookoła. Nikogo nie było. Znowu zacząłem płakać. Jednak tym razem nie z bólu, a ze szczęścia. W jakiś sposób czułem, że tamten demon... Że on żyje. We mnie.