Noc Czarnego Pstrąga
- No fatal error, jak nic.
- Dobra, kończymy lanczyk i pędzimy na pysznego fajka. Masz jakieś spotkania dzisiaj?
- Taa, przychodzi mecenas B.
- Tutaj przychodzi? Jak ci się udało w końcu go zanęcić?
- Cóż, powiedziałem, że sama pani wice prezes chciałaby się z nim zobaczyć i się chłopina połaszczył.
- To możesz już zapomnieć o panu mecenasie. Violet spije z niego całą śmietankę – Roman zgarnął ze stołu okruszki po kanapkach i otrzepał dłonie. – Ja też dostałem od niej maila, że chce się spotkać z kilkoma moimi majętnymi klientami na inwestycyjnej kawce, celem bliższego zapoznania i profesjonalnego zrobienia laski.
- I wybrałeś już dla niej ofiary na pożarcie?
- Żartujesz? W mailu, który mi przysłała była już gotowa lista.
Janusz wstał i przeciągnął się. – Ja jeszcze listy nie dostałem, ale w sumie może to i nie głupi pomysł. Mam paru rafińców, których trzeba by zbajerować. Pani Racuch pokaże dekolt, zamruga rzęsami i chłopaki wyciągnął w końcu pękate portfele na stół.
Roman wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i uśmiechnął się szeroko. Obaj skinęli głowami i wyszli z kuchni.
Kiedy mijali drzwi pokoju prezesa Roman skrzywił się. – Prezesowa znowu chyba zamówiła sushi – mruknął i pchnął drzwi na korytarz. Zjechali windą na parter, a następnie zeszli krętymi schodkami do piwnicy i weszli do ciasnej klitki z małym zakratowanym okienkiem pod łukowo sklepionym sufitem. Pomieszczenie było puste, w rogu stała tylko popielniczka na metalowym pręcie, słowem, znaleźli się w palarnia. Kiedy pogoda dopisywała palili na zewnątrz, przedwojenna kamienica, w której mieściły się biura kilku firm miał bowiem urocze podwórko, gdzie można było kulturalnie oddawać się nałogom.
- Śmierdzi mi ta cała akcja ze spotkaniami z naszymi klientami – Roman wydmuchał dym
w stronę zamkniętego okienka.
- Myślisz, że chcą przejąć nasze aktywa, a nas wypieprzyć? – Janusz próbował zrobić zgrabne kółeczko, ale tylko zakrztusił się i oczy zaszły mu łzami. Pomieszczenie było naprawdę małe i już po chwili atmosfera zaczęła gęstnieć.
- Myślę, że trzeba się kulturalnie ewakuować z tego butiku.
- No, ja nawet myślałem dzisiaj, żeby przyjść w bordowej koszuli.