Noc Czarnego Pstrąga
Obaj parsknęli śmiechem. Parę dni temu jeden z pracowników przyszedł do firmy w ciemnej koszuli i został wygoniony przez panią prezes. Dosłownie wygoniony i skarcony jak uczniak, który zapomniał stroju na w-f. Miał wrócić do domu i się przebrać. Wyszedł więc i nie pojawił się nazajutrz. Kiedy do niego zadzwoniono, powiedział, że nie ma akurat czystej białej koszuli i że przyjdzie jak wypierze. Jedynie ingerencja prezesa go uratowała. Był zbyt cennym pracownikiem, a prezesowa chciała z miejsca go wywalić. Tego dnia lepiej było schodzić jej z drogi.
- Posłuchaj – Roman sięgnął do wewnętrznej kieszeni marynarki i wyjął wydruk z mailem – Panie Romanie, otrzymałam informację, że ponoć stracimy transakcje, które miał Pan zakwotować, ponieważ Pana zdaniem klienci nie zaakceptują takich prowizji.
Ufam, że to błędne Pana przekonanie, a nie brak umiejętności negocjacyjnych i brak zaangażowania w generowanie oczekiwanych przez firmę dochodów. Ponadto przypominam, ze nowa taryfa została wprowadzona do stosowania, a nie jako odnośnik do obniżania.
Ufam, że po moim powrocie otrzymam informację, że jednak sprawdził się Pan jako negocjator, który jest przekonany o wartości sprzedawanej przez siebie wiedzy. Z wyrazami szacunku Wioleta Racuch.
- Uff, piękne – Jakub zgasił niedopałek o brzeg popielniczki – zawsze uwielbiałem jej styl.
I co, zakwotowałeś?
- Zakwotowałem, kuźwa, co miałem nie zakwotować, ale rzygać mi się chce, jak sobie pomyślę, że uczestniczę w tym procederze dymania bez wazeliny.
Po godzinie 16 biuro zaczęło powoli się wyciszać. Telefon odzywał się z rzadka, większość z pracowników, którzy nie byli akurat na spotkaniach z klientami, odczytywało pocztę
i surfowała w Internecie. Po portalach finansowych naturalnie. Pod ścianą ze wzrokiem wbitym w monitor laptopa i miną jak zwykle zaciętą i udającą głęboki wysiłek intelektualny siedziała kobieta około trzydziestki. Zadbane włosy, haftowana chusta narzucona na ramiona
i ostry makijaż świadczyły, że stara się wyglądać efektownie. Janusz podniósł wzrok znad swojego komputera i spojrzał w jej stronę. Za chwilę miał przyjść klient, który w końcu skusił się na spotkanie i rozmowę o propozycji inwestycyjnej, którą dostał od Janusza parę miesięcy temu. Do pokoju zajrzała dziewczyna z recepcji. – Pan mecenas do pani prezes już jest – uśmiechnęła się do kobiety siedzącej pod ścianą i wyszła. Janusz podniósł się, zebrał ze stołu wykresy i informacje o produktach. Przepuścił przodem swoją szefową i razem ruszyli
w stronę salki konferencyjnej. Kiedy wchodzili do salki, ona przodem, on za nią, Janusz poczuł osobliwą woń emanującą od pani prezes. Przez korzenną nutę zapewne drogich egzotycznych perfum przebijał jakiś surowy mulisty zapach. Przez krótką chwilę w głowie pojawiła mu się retrospekcja z dalekiej przeszłości, kiedy to ze szkolną wycieczką zwiedzali sztolnię Czarnego Pstrąga w Tarnowskich Górach. Płynęli łodzią kilkanaście metrów pod ziemią i słuchali monotonnego głosu przewodnika recytującego historie z życia legendarnych gwarków. Janusz zanurzył dłoń w wodzie i podniósł ją do nosa. Wstrząsnął nim dreszcz odrazy. Teraz ów dreszcz powrócił. Zamknął szybko drzwi i zajął miejsca przy stole. Nie zabierał zbyt często głosu na tym spotkaniu, co nie było dla niego typowe. Zresztą mecenas
i tak go ignorował. Maślanym wzrokiem wpatrywał się na panią Wioletę i uśmiechał lubieżnie. Janusz przestał słuchać, wyłączył się, pseudofinansowy bełkot amatorki, która chciała zrobić wrażenie na nie wyedukowanym kliencie już dawno przestał na niego działać. Otrząsnął się dopiero, kiedy wszyscy wstali. – Pan Janusz przygotuje panu dokumenty
do podpisu i będziemy oczekiwać na przelewy – głos prezesowej przywrócił
go do rzeczywistości. Więc jednak się zdecydował, stary oblech – Janusz uśmiechnął się do mecenasa i uścisną mu rękę. Ciepłą i wilgotną. Za parę godzin ta dłoń będzie sucha i zimna, za parę kolejnych rozpoczną się w niej procesy gnilne. Na razie jednak triumfalnie oznajmiała, że interes został ubity, Jakub zaś miał wrażenie, że tylko on czuje mulisty zapach, który przybrał na intensywności.