Nieśmiertelnik
- W porządku. Moją mamę noga już nie boli. Była na pogotowiu, dali jej zastrzyk. Potem była jeszcze u lekarza, przepisał jej tabletki. Masakra. Mówiła, że od tych leków smaku nie czuje i w ogóle nie ma apetytu. No i te problemy ze snem. Na szczęście w miarę sprawnie już chodzi…
Kowalski słuchał, ale zauważył, że puszczał to trochę mimo uszu. Znowu zerknął na kolegów rozmawiających obok. Jedni śmiali się, inni mieli poważne miny. Wszyscy rozmawiali z kimś… Nie wiedział z kim, ale pewnie wszyscy gadali z kimś w Polsce. Tymczasem żona kontynuowała:
- A twoi rodzice pomalowali w końcu ten pokój.
- Byłaś u nich? – nieoczekiwanie dla samego siebie wszedł jej w słowo.
- Tak. Jestem u nich raz na dwa-trzy tygodnie. Czasem częściej. Strasznie dużo biegania z tym wychodzi. Jak byłeś w domu… - przerwała. – Tęsknię za tobą.
„Tęsknię za tobą”, pomyślał. I co ja mam odpowiedzieć? Zerknął na innych znajdujących się wokół. Przegrody, które ich dzieliły miały może z półtora metra wysokości i pół szerokości. Widział prawie całego kolegę obok. Jakby chciał, to słyszałby każde słowo. I tak słyszał dużo więcej, niż mu się to podobało.
- Chciałbym być w domu – powiedział w końcu. Nawet w jego uszach zabrzmiało to, jak oklepany slogan z reklamy.
- Kocham cię.
A co teraz?
- Wiem. – Kurwa, to wszystko na co mnie stać? Znowu cisza. Aż w końcu usłyszał w słuchawce:
- A jak jedzenie?
- Nie to samo, co twoje. A nawet gorzej. Ostatnio jadłem kurczaka. Syf bez smaku i potem sraczki normalnej dostałem. Wyobrażasz sobie? – Kowalski rozgadał się nagle. – Nie dość, że kurczak smakuje, jak wołowina, to jeszcze na dodatek takie jaja… Jesteś tam? Halo?
Połączenie chyba zostało przerwane.
- Halo?! Halo! – Przypadek?, westchnął w duchu. A może to prawda co mówili chłopaki, że nas podsłuchują i cenzurują rozmowy? Dobrze przynajmniej, że zdążyłem powiedzieć jej, że nic wielkiego mi nie grozi.
- Indianie na robocie -
- Powinniśmy to załatwić w nocy – po raz drugi stwierdził Szybki.
- Zgadzam się – po raz drugi odpowiedział Twaróg – ale analsi nie mają noktowizorów.
- I w ogóle są do dupy. – Szybki wzruszył ramionami.
- Spoko – odezwał się Budyń. – I tak nie podchodzimy blisko.
- Indianie i tak zawsze mają przejebane – machnął ręką Szybki.
Dzisiaj w przedziale desantowym ich rośka nie było ani wesoło, ani gwarno. Przeważała cisza. Dowództwo kontyngentu zwiększyło ilość operacji przeciwko szuszfolom. Ostatnio było więcej operacji „cordon and serach”. Tym razem prawdziwą robotę mieli robić Afgańcy z ANA i szkolący ich Polacy z OS ŻW. Pluton Kowalskiego i Szybkiego, do spółki z plutonem analsów, miał utworzyć kordon wokół przeszukiwanej wioski.
Sam Kowalski milczał. Pocił się pod kamizelką taktyczną, czekał, aż dojadą na miejsce, zrobią swoje i wrócą do „Gazowni”. Przyłapał się na tym, że nabył odruchu dotykania miejsca, gdzie pod bluzą munduru i całym sprzętem miał nieśmiertelnik. Żona miała w domu swoje problemy. Pewnie, ale jak to porównać z tym? Zaraz mogą wjechać na minę, oberwać z RPG, albo coś.
Ktoś szturchnął go w ramię. Kowalski drgnął zaskoczony.