NIECHCIANE, NIEKOCHANE I NICZYJE SERCE
ojego zachowałam dalszy rysopis mojego wymarzonego jednego, jedynego z snu. Z natury bardzo tolerancyjny, wyrozumiały, prawdomówny, odpowiedzialny, o dobrym sercu, pełen poświęcenia. Opiekuńczy, przy którym mogłabym się poczuć bezpiecznie, ufając mu bezgranicznie. Z natury w jednej osobie ADO!!! Czyli Abstynent, domator i abstynent jeszcze do tego bardzo dyskretny. Ale banalne prawda? A jednak prawdziwe. Pewnego zimowego dnia weszłam do pokoju Lublin. Jak zwykle dziewczyny z chłopakami na ogólnym rozprawiali o dyrdymałach. Przez co zawsze czuję się nieswojo i niepewnie, ale chciałam jakoś zwrócić na siebie uwagę i odwieść choć na moment wszystkich obecnych od tematu damsko-męskiego. Więc odezwałam się – cześć wszystkim! Czy mogę wiedzieć w jakim tutaj wieku mniej więcej Jesteście? E tam na nikim nie wywarłam najmniejszego zainteresowania. Zupełna cisza jak makiem zasiał wobec mnie. Już miałam odejść stamtąd, gdy ktoś mi odpowiedział:- tu same małolaty po 13-15 lat rozmawiają. Grzecznie podziękowałam i zamierzałam już zniknąć, kiedy ujrzałam na monitorze od niego przed sobą okienko: ADRIAN zaprasza Cię do rozmowy na prv. Miałam 3 wyjścia odmówić, przyjąć to zaproszenie albo je zignorować. Długo nie zastanawiając się, kliknęłam myszą na tak. Ten ktoś mając w klawiaturze wciśnięte CAPS zapytał mnie: -SZUKASZ SPECJALNIE TUTAJ KOGOŚ? Na co ja jemu: -nie, już sobie idę stąd, tylko tak z ciekawości zapytałam, ale nie krzycz na mnie już proszę! Nowy rozmówca odrzekł mi, ja wcale na ciebie nie krzyczę ani nie wyganiam cię z tego pokoju. Zapytałem tylko z czystej ciekawości, bo wydałaś mi się taka jakaś zalękniona. To było niestety prawdą, lecz nie chciałam się do tego przed nim przyznać, aby mu nie dać do tego powodu satysfakcji. –Właśnie, że krzyczysz na mnie, bo piszesz do mnie wielkimi literami. –Okej już przestaję odparł mi Adrian. Od słowa do sława między nami nawiązała się bardzo długa rozmowa, wydał mi się miły no i na poziomie inteligentny. Nie to co większość młodzieży w Lublinie na czacie chamstwo, draństwo i obłuda. To co mi akurat z jego strony odpowiadało, to iż nie wypytywał mnie gdzie mieszkam, w jakim wieku jestem i jak mam naprawdę na imię takie tam… albo jak wyglądam? Co już stało się dla mnie tak nagminnie standardowe i oklepane. Przez to przy wstępnych rozmowach czułam się zwyczajnie znużona takimi pytaniami. Adrian odtąd zaproponował mi pogawędki na prvach co dzień o 10 rano. Wydał mi się człowiekiem wielce wnikliwym. Jakby za wszelką cenę starał się odkryć we mnie samej skrywaną na dnie duszy tajemnicę. Momentami bardzo przerażała mnie ta dociekliwa postawa z jego strony. Niby starał się być delikatny, wyrozumiały i nie wymuszał nic na mnie, ale powracał do tego samego tematu wciąż jak bumerang. Ponad moje siły nieraz cała ta sytuacja jaką stwarzał sam stawała się wręcz chwilami nie do zniesienia. Do reszty wyczerpywało mnie ciągłe odpowiadanie na jego pytania.-Tak, nie, nie wiem… Jednak miał coś w sobie, co jednocześnie ogromnie przyciągało mnie do niego jak magnez. Nie dociekał jak się nazywam, w jakim mieście mieszkam, wystarczył mu mój pseudonim LANDRYNKA. Wyczuwałam czasami jak dotyka mojej zranionej duszy. Adrian zdawał sobie sprawę, że to musi być coś bardzo wstrząsającego, ponieważ przy każdej mojej próbie otworzenia się przed nim jeszcze bardziej zamykałam się w sobie jak wylękniony żółw w grubym pancerzu. Obawiałam się nieraz zastanawiając się kim on naprawdę jest? Adrian zapewniał mnie, iż pragnie mi tylko pomóc. Od jakiegoś czasu dusiłam się, zamykając się w sobie coraz bardziej i bardziej aż do utraty tchu. Nie wiem jak on to dostrzegł po mnie? Przez tyle lat nikt poza nim tego nigdy nie zauważał. Wiedziałam, że jak naprawdę na świecie istnieją bratnie dusze, to ja i Adrian właśnie nimi jesteśmy. Nie byliśmy siostrą i bratem po tych samych rodzicach, ale było coś, co nas oboje zbliżało do siebie. Owszem wspólne zainteresowania, światopogląd na r