Nie stój! Całuj! - Walentynkowe Story
Autor: AkFa
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0
Co jeszcze bardziej go zszokowało to fakt, że ludzie ją posłuchali. W mgnieniu oka zaczęli rzucać się na siebie, obejmować i dławić nawzajem językami. Tylko dlatego, że już wcześniej się wycofywał uniknął złapania przez trzy kobiety i przynajmniej jednego mężczyznę. Jak w transie oszołomiony robił coraz to kolejne kroki wstecz.
Przecież to niedorzeczne… nie mógłby tak zwyczajnie…
Szybkim krokiem w bok uniknął kolejnych drapieżnych rąk wyciągniętych po niego. Jego żołądek praktycznie podjechał mu do gardła, chlupiąc nieprzyjemnie wypitymi drinkami.
Pora na niego! Z sercem w gardle obrócił się i z impetem wpadł na jakąś długowłosą osobę, prawie ją przewracając, pod wpływem impetu. Odruchem bezwarunkowym złapał chwiejącą się postać za łokieć i przyciągnął do siebie z całych sił. Zderzenie zachwiało nimi przez chwilę, ale Jacob nie miał czasu na zastanawianie się.
Jeśli miał polec, chciał paść na swoich warunkach. Nie miał zamiaru być zdobyczą, był zdobywcą.
Zanim jakakolwiek racjonalna myśl zdołała spenetrować jego otępiały mózg, jego usta przypiły się do aksamitnej miękkości ust jego zdobyczy, tłumiąc wszelki protest wydobywający się z nich. Z zaciśniętymi do bólu powiekami, włożył w pocałunek wszystko czym był. Krew dudniła w jego uszach tak, że nie było już słychać muzyki. Jego dłonie same trafiły w gęstwinę włosów i już tam zostały. Przytrzymując wijącą się w jego ramionach osobę skutecznie i bezkompromisowo. Wodząc językiem po zaciśniętych wargach, kusił i uwodził aby wpuściły go do środka. Chciał poznać smak i kształt ukryty za tymi kuszącymi wargami. Cała reszta ciała pasowała bowiem do niego idealnie, wzrostem i budową. Chciał wierzyć przez jakąś niepoczytalną chwilę, że może trafił jednak cudem na tę jedną jedyną idealną połowę. Kiedy z zdławionym jękiem gorące usta rozchyliły się, Jacob niemal upadł kiedy z szoku ugięły mu się kolana. Miał wrażenie, że podniecenie uderza do jego głowy w tempie pozbawiającym go tchu. Każdy jeden kiczowaty, przesłodzony film o miłości zmaterializował się w jego głowie. Drżał, płonął i chciał więcej…
Decyzja jednak nie należała tylko do niego samego, bo uświadomiły mu to ramiona kurczowo zaciśnięte na jego szyi, które już go nie odpychały tylko przyciągały stanowczo i mocno. Sam smak zmiękczał mu kolana, sprawiając że oboje się chwiali. Musiał się trochę opanować jeśli nie chciał się zbłaźnić. Język, który jednak znalazł drogę do jego ust, odbierał mu resztki rozsądku i świadomości. Jeszcze nigdy nie przeżył takiego pocałunku. Niespodziewanego i narwanego. Niemal siniaczącego mu usta. Właściwie to jeszcze nigdy nie był tak całowany. Trudno było bowiem powiedzieć w którym momencie stracił panowanie nad całą tą wyjątkową, szaloną sytuacją, ale uświadomił sobie, że jedyne co może to odpowiadać na pocałunek burzący krew w jego żyłach. Był badany, lizany i ssany na tak wiele prowokujących sposobów, że jego członek z łkaniem wbijał się w zamek jego jeansów. Jak desperat gonił za sprytnym małym języczkiem, to prowokującym go to uciekającym. Żaden alkohol świata nie uderzyłby mu do głowy równie mocno. Miał ochotę znaleźć pierwszą płaską dostępną powierzchnię i przekonać się co jeszcze te zdrożne, namiętne usta potrafiły. Tym bardziej, że dłonie zaciskające się niemal z desperacją na jego ciele, zaczęły błądzić po jego plecach, zalewając jego ciało falą dreszczy.
– „Odpadasz, odpadacie, jeszcze, jeszcze, odpadacie, widziałem, odpadacie, jeszcze, super….”
Jak przez mgłę grzmiący głos Mika, dotarł do Jacoba.
Tak, konkurs. Całkowicie o nim zapomniał. Ale co się dziwić kiedy właśnie się nauczył tylu niesamowitych rzeczy, które można zrobić językiem? Przyssał się wiec jeszcze mocniej. Niemiał zamiaru sobie przerywać i ciche pomrukiwanie, i jęki które wydo