Nie stój! Całuj! - Walentynkowe Story
ięć lat później podrywy straciły swój powab i urok.
Chryste, na serio się czuł jak staruszek!
Po raz kolejny z większą determinacją przyjrzał się kobietom naokoło niego. Hmmm… śliczna, blond i wygląda na to, że samotna…
Taaak, z jej wyglądem to tylko z jednego powodu mogła być sama w Walentynki. Pożeraczka męskich serc, nigdy nie dość szczęśliwa dopóki nie przespaceruje się po dywanie z mężczyzn, leżących u jej stóp. Po co jej jeden, może mieć wszystkich…
Jacob wstrząsnął się mentalnie. Zdecydowanie był za trzeźwy. Dalszą lustrację potencjalnych kandydatek, na szczęście przerwał mu głos siostry płynący z każdego możliwego głośnika na Sali. Niczym z bezdennych czeluści. Wesoły, słodki niczym miód i radosny. Rezonował w każdym zakamarku jego mózgu.
I jeśli to nie było przerażające, to już nie wiedział co było.
– Witajcie moi mili. Mam nadzieję, że się dobrze bawicie. Że wasi ukochani są przy waszym boku w ten szczególny dzień! – Lucy wyciągnęła dłoń w stronę Mika, a mężczyzna ujął ją delikatnie w swoje wielkie łapsko i z galanterią uniósł do ust, składając perfekcyjny pocałunek na niej. Lucy i cała masa zgromadzonych kobiet zachichotała uroczo, a większa część mężczyzn z Jacobem włącznie jęknęła z rezygnacją. Mike normalnie zawyżał standardy. – Nie martwcie się jednak nasi single i singielki. Kupidyn tylko czeka aby trafić was strzałą miłości. Jeśli nie dziś, to nie wiem kiedy byłby lepszy moment, aby spotkać drugą połówkę. A ja zamierzam pomóc szczęściu! – Kobieta zaklaskała w dłonie z radością, rzucając Jacobowi triumfujące spojrzenie.
Mężczyzna miał coraz gorsze przeczucie, ale kolorowe drinki zaczynały je neutralizować. W końcu co najgorszego może się stać, na imprezie walentynkowej? Phi! Pikuś.
– Proszę wszystkie pary aby się połączyły. Nie chcemy żadnych nieporozumień prawda? – Lucy rzuciła z podejrzanie uradowaną miną. – Każdy kto jest sam, niech stanie po prawej stronie Sali, pary po lewej. Przyjaciele i znajomi mają się rozdzielić. Inaczej nie ręczę za rezultaty… – zachichotała lekko, co tylko jeszcze bardziej wzbudziło podejrzenia Jacoba. Nie miał jednak czasu zastanawiać się nad nowym szatańskim pomysłem swojej siostry, bo sala zamieniła się w mrowisko. W krótce wokół niego znalazło się chyba z dziesięć kobiet i z trzech mężczyzn. Z czego prawie wszystkich znał z widzenia, bo przyjaźnili się z jego zwariowaną siostrą. Miał nieodpartą potrzebę aby się szybko wycofać. – Dobrze. Jak wiecie nagrodą w konkursie są dwa czeki po pięćset dolarów każdy. Warunek jest taki że ci którzy go wygrają muszą wydać je razem, na dowolne rzeczy. – Głośny pomruk przemknął po Sali. Jacob mógł się założyć, że wiedział kto ufundował nagrodę. Mike miał zbyt miękkie serce, na serio.
Wolno i lekko, nie wzbudzając podejrzeń, Jacob zaczął się wycofywać. Było mu gorąco, szumiało mu w głowie i dziwnie podejrzanie, zaczynało mu być wszystko jedno, co wymyśliła jego siostra. A to nie mógł być dobry znak. Każdy normalny mężczyzna w tym momencie wiałby gdzie pieprz rośnie. Fakt, że jeszcze nie był za drzwiami, był dowodem na to że się ululał.
– Zasady są proste. Ten kto wytrzyma najdłużej i włoży w to najwięcej pasji i wysiłku wygra. Nagrodą pocieszenia jest kolacja dla dwoje w dowolnym terminie. – Lucy zaklaskała w dłonie z szatańskim uśmiechem. – Przygotujcie się. Muzyczkę proszę. Światła przyciemnić… – machnęła dłonią na DJ’a. – Na mój sygnał łapiecie kogo chcecie…lub jak popadnie… – dodała szczerząc się jak wariatka. –… i całujecie! Długo i namiętnie! Powodzenia. NIE STÓJ! CAŁUJ!
Jacob stał z rozdziawionymi ustami, nie wierząc własnym uszom.
Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora