Nie stój! Całuj! - Walentynkowe Story
Autor: AkFa
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0
pryśnie jak tylko on mrugnie oczyma, a tego nie chciał. Mike jednak już wskoczył w rolę zabieraj– łapy– od– mojego–młodszego–braciszka, jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało.
– Gratuluję wygranej. Szkoda tylko, że w twoim małym rewanżu za zmuszenie cię przez Lucy do udziału w imprezie, ofiarą padł mój brat! – Mike syknął, ledwie cedząc słowa przez zęby. Jego mina nie wróżyła nic dobrego. Z kimś jego postury i wzrostu lepiej było nie zadzierać. Problem jednak był w tym, że Jacob nie miał zamiaru dać się zdeprymować. Jego w tej chwili interesowało oskarżycielskie spojrzenie i ciche sapnięcie przystojnego mężczyzny w jego ramionach. Mike musiał poczekać.
– Nie padłeś żadną ofiarą… chyba, że jedynie mojej namiętności – zapewnił z całego serca, nie potrafiąc jednak zetrzeć z ust aroganckiego uśmieszku samozadowolenia. Fernando choć niższy, wyglądał jednak jakby bez trudu mógł go zetrzeć z jego ust za niego. Prawdą było jednak, że wcale się nie opierał, więc nawet jeśli nie był gejem… cóż…
– Jak to się stało? – Takt nigdy nie był najmocniejszą cechą Lucy, więc praktycznie wepchnęła się między nich.
– Cóż…– Gorący rumienieć wypłynął na gładkie policzki Fernando, z nieśmiałym uśmieszkiem błądzącym po jego ustach przeczesał długie włosy starając się zyskać na czasie. Jego ciało śpiewało i to co cisnęło mu się na jego usta, raczej nie nadawało się do publicznej wiadomości. Szczególnie z jego wielkim bratem dyszącym z wściekłości nad jego głową. – Tak naprawdę to sam chciałbym wiedzieć… – przyznał wzruszając nieporadnie ramionami. Jego spojrzenie krążyło po całej Sali, omijając jednak Jacoba z daleka. Dzięki Lucy udało mu się wymknąć z objęć mężczyzny. Nawet jeśli to była ostatnia rzecz której chciał.
– Mam rozumieć, że Jacob potknął się i wylądował z językiem w twoim gardle? – Mike nie widział komizmu całej tej sytuacji. Szeroki uśmiech Lucy i zadowolona mina Jacoba wkurzała go niepomiernie.
– Coś w tym stylu – mruknął wspomniany mężczyzna uśmiechając się jeszcze szerzej.
On na misji samobójczej jest, czy co? Fernando zastanowił się złośliwie, ostrożnie obserwując czerwieniejącą w zastraszającym tempie twarz brata.
– Przynajmniej się poznali i z zakleszczenia ich ust wnosząc, polubili. – Lucy zauważyła radośnie. Jednakże jej poczucie humoru umknęło jej narzeczonemu. Wyglądał jakby chciał chwycić Fernando i schować za plecami. Jacob przewrócił oczyma mentalnie.
Przecież go nie rzuci na podłogę, zerwie ubranie i zacznie molestować… przynajmniej nie na Sali pełnej ludzi…
– Ja wiem, że ciebie to bawi, ale Jacob nie powinien zabawiać się uczuciami Nando. To skończy się źle! – Mike parsknął. Twarz Lucy nagle pokryła się lodem.
Ups… niedobrze. Musiała być naprawdę wkurzona… to wróżyło bardzo źle.
– Czy sugerujesz to, co wydaje mi się, że sugerujesz? – zapytała wspierając dłonie na biodrach i spoglądając na narzeczonego podejrzanie spokojnie. Nawet Fernando zadrżał. Nie chciał jednak być przyczyną kłótni między nimi. Nie było to warte tego. Zwłaszcza, że miał zamiar tak szybko wynieść się stąd jak to tylko było fizycznie możliwe.
– Spokojnie. Wygrałem konkurs, miałem ubaw. Poznałem twojego brata – …blisko i personalnie… – Nie ma o co robić problemu – stwierdził z udaną radością i swobodą której nie czuł.
– Jak to nie ma?! – Mike wydawał się gotowy pomścić jego honor. A to była ostatnia rzecz jakiej pragnął Nando. Jego honor miał się świetnie i wyglądało na to, że niestety nic mu nie groziło.
– To była zwyczajny przypadek, pomyłka…