Wieczorna rozmowa - czwartek
- Będziesz robiła kawę ? – spytał z nadzieją w głosie.
- Tak, będę – odkrzyknęła z kuchni.
- To czy możesz zrobić dla mnie też – powiedział głośniej, zorientowawszy się, że nie ma jej w pokoju.
- Poproszę ! – dokrzyknął.
Po chwili zapach świeżo zaparzonej kawy wypełnił pomieszczenie, a oni siedzieli każde w swoim fotelu. Ona z kolorowym tygodnikiem na kolanach, on z gazetą codzienną w ręku. Przed nimi stały filiżanki z kawą.
- Popatrz – przerwał ciszę – piszą, że będzie jeszcze gorzej.
- Ee tam, zawsze tak piszą. Teraz nie ma prawdziwych dziennikarzy, takich z krwi i kości. O rzetelne wiadomości, w które można byłoby wierzyć bardzo trudno. Najlepiej wszystko zobaczyć na własne oczy.
- No przecież nie można wszędzie być i samemu sprawdzać, trzeba wierzyć co nam wciskają w telewizji i prasie. Nie mamy innego wyjścia – zrobił zbolałą minę. A masz jakieś wiadomości od Janki ? - zapytał zaciekawiony.
- To ty myślisz, że jestem dziennikarką ?
- No nie wygłupiaj się. Wiesz coś ?
- No pewnie, że wiem. Dzwoni do mnie prawie codziennie i skarży się na dzieci i na Janusza. Słucham jej i słucham, a kiedy próbuję coś wtrącić od siebie, to odnoszę wrażenie, że absolutnie jej to nie interesuje – poskarżyła się.
- Widzisz biedactwo, dobrze że masz mnie, ja ciebie zawsze jestem gotowy słuchać i słuchać i słuchać...