Narodziny Boga

***

Delikatne muśnięcia słońca obudziły zakopanego w kołdrze studenta. Nie pamiętał co się wczoraj działo po wyjściu z centrum handlowego, ale po gigantycznym bólu głowy poznał, że nie był raczej wstrzemięźliwy. Po chwili zauważył, że nie leży sam. Przy jego boku leżała kompletnie naga Paulina, która zadawała się jeszcze piękniejsza niż w ubraniu.
"Cholera" - pomyślał - "To był mój pierwszy raz i nawet go nie pamiętam. Dobrze chociaż, że to ona, a nie dwustukilogramowy goryl" - odetchnął z ulgą. Najciszej jak tylko mógł wstał z łóżka rozglądając się po podłodze w poszukiwaniu swoich spodni. Leżały spokojnie na krześle w pobliżu czegoś co uznał za zużytą prezerwatywę. Sprzątnął pozostawiony przez siebie zeszłej nocy bałagan i założył spodnie, a następnie wypił resztki zakupionej przez siebie wcześniej wody mineralnej. Pragnienie nadal go paliło, ale już zacznie mniej niż wcześniej. Okrył dziewczynę kołdrą na wypadek wścibskich oczy współlokatorów, którzy widocznie na jego szczęście nie wrócili co zresztą nie zdarzało im się wcale rzadko. Założył swoje ciepłe kapcie podarowane mu w prezencie przez matkę i udał się w kierunku łazienki w celu załatwienia potrzeby fizjologicznej. 
Po zjedzeniu skromnego śniadania składającego się z bułki z pasztetem spojrzał na zegarek w swojej komórce. Z przerażeniem odkrył, że jest już 10:30, a o 11 miał przecież egzamin. 
"Kurwa" - zaczął w pośpiechu zakładać buty i rozglądać się za plecakiem - "Mam jebane szczęście, że moja uczelnia jest tak blisko".
Chwycił w pośpiechu plecak i w biegu udał się na klatkę schodową nie zamykając nawet za sobą drzwi.

Stój

Marcina ogarnęło dziwne uczucie niebezpieczeństwa. Przez moment stał w bezruchu, ale szybko to zignorował uznając to za jedno z wielu jego dziwactw. Po kilku minutach biegu znalazł się na niewielki moście, który