Mój ch³opak nie jest gejem
Autor: AkFa
Czy podoba³ Ci siê to opowiadanie? 0
jsze ni¿ jego w³osy, okala³y jego oczy czyni±c je jeszcze wiêkszymi. Bryan znów wygl±da³ jakby zamierza³ wykrêciæ siê od odpowiedzi. Albo przynajmniej udzieliæ takiej, która nic mu nie powie.
– Bryan w koñcu bêdziesz musia³ mi powiedzieæ, prawda?
– Nie! To znaczy nie wiem, mo¿e. Ale uwierz mi, nie chcesz o tym wiedzieæ.
– Tego nie wiesz. Naprawdê doceni³bym gdyby¶ da³ mi tu trochê kredytu. Chyba nie zak³adasz, ¿e jestem kretynem? – Kyle zadawa³ siê lekko zraniony. Bryan skrzywi³ siê lekko.
– Nie, oczywi¶cie, ¿e nie. Jeste¶ utalentowanym baseballist±. Studiujesz architekturê i in¿ynieriê. Kobiety padaj± do twych stóp. Na dodatek jeste¶ przystojny, mi³y, zawsze kulturalny. Przezabawny. Przez wszystkich lubiany.– Bryan wykona³ nieskoordynowany ruch d³oni±.– Chryste, nienawidzê ciê.
Impet, z jakim rzuci³ siê Kylowi w ramiona przeczy³ jednak jego s³owom. Kyle musia³ roze¶miaæ siê.
– To najzabawniejsze wyznanie mi³osne, jakie w ¿yciu s³ysza³em.
Ca³a krew odp³ynê³a Bryanowi z g³owy, ¶wiat na moment pociemnia³ na krawêdziach. O Mój Bo¿e!!! Przera¿ony i zawstydzony po za wszelkie granice Bryan niemal zerwa³ siê do ucieczki. Kyle jednak zbyt mocno trzyma³ go obejmuj±c w pasie. Bryan nawet nie wiedzia³, w którym momencie znów zacz±³ p³akaæ.
– Hej, hej, hej, spokojnie Bryan, ¿artowa³em. Tylko ¿artowa³em.– Kyle znów z³apa³ jego twarz w d³onie i spojrza³ mu oczy. Nie spodziewa³ siê tego, co tam zobaczy³.– …Ale ty nie ¿artowa³e¶…? Prawda?
Bryan zacisn±³ powieki tak mocno, ¿e cêtki zaczê³y p³ywaæ mu przed oczyma. Koszmar ca³ego dnia wróci³ do niego i przygniót³ jak tona cegie³. Nie móg³ przechodziæ tego na nowo!
– Bryan! Nie! S³yszysz, nie rób tego znowu. Uspokój siê. Nie pozwolê aby¶ znów popad³ w depresjê. Ju¿ radzili¶my sobie ¶wietnie. Nie zaczynaj od nowa.– Kyle zdecydowanie i stanowczo potrz±sn±³ nim. Potem wtuli³ z powrotem w swoje ramiona.
– Nie chcê o tym gadaæ. Mo¿emy wróciæ do tego, co robili¶my wcze¶niej? Poca³owa³e¶ mnie i nie ze¶wirowa³e¶ z tego powodu, …hmmm, …w³a¶ciwie, dlaczego nie ze¶wirowa³e¶…? – Bryan wyjêcza³ cicho. To siê nazywa naci±gaæ swoje szczê¶cie. Ale nie wydawa³o mu siê, aby mog³o byæ du¿o gorzej w tym momencie.– Ja chcia³by wróciæ do tamtego punktu i udawaæ, ¿e wcale nie przerwali¶my. Co ty na to? No oczywi¶cie zak³adaj±c, ¿e nie my¶lisz sobie w tej chwili, ¿e to nie jest dobry pomys³. Bo mog³oby mi dawaæ niew³a¶ciwe wyobra¿enie, ¿e co¶ to znaczy. Bo nie znaczy i nie ma ¿adnego odno¶nika do przysz³o¶ci. A ty przyja¼nisz siê z moim bratem i nie chcia³by¶ byæ nara¿ony na kontakty z jakim¶ napalonym, nieszczê¶liwie zakochanym, zbyt potrzebuj±cym, wiecznie pragn±cym twojej uwagi szczeniakiem…
– Ty masz to wszystko skrupulatnie przemy¶lane, co nie? – Kyle zapyta³ z lekkim u¶miechem. By³ pod wra¿eniem. W tym szaleñstwie Bryana by³a nawet metoda.– Musia³e¶ ju¿ od dawna wa¿yæ wszystkie opcje, wszystkie za i przeciw. W koñcu nawet wymy¶li³e¶ wszystkie odpowiedzi na przypuszczalne pytania.
Twarz Bryana zala³a siê g³êbokim rumieñcem. Szybko jednak pozbiera³ siê, gwa³townie zadzieraj±c podbródek do góry.
– Nie trzeba byæ Einsteinem ¿eby wiedzieæ rzeczy oczywiste.– Parskn±³ z³o¶liwie, po chwili jednak doda³ ciszej.– Mia³em te¿ duuu¿o czasu na my¶lenie o tym&