Mój chłopak nie jest gejem...nadal... CZ.II Rozdz.3
Gdzie się kończy linia tolerancji i akceptacji, dla nich oboje?
Jego ponure rozważania przerwał gromki śmiech wysokiego, szczupłego chłopaka, który dość drastycznie poklepał Kyla w geście przywitania.
– Co tu robisz, stary durniu? – mężczyzna ryknął. A głowy kilku najbliższych par odwróciły się w ich stronę z nowym zainteresowaniem.
– Oh, śmiem podejrzewać, że to samo, co ty. – Kyle roześmiał się, szczerze ucieszony. Obrzucił szybkim spojrzeniem swojego towarzysza z młodszych lat. Nie widzieli się dawno, ale nie dość dawno, aby zapomnieć nieokiełznany charakter i jego rudą czuprynę. Wielkie zielone oczy aż odstawały z jego szczupłej, pociągłej twarzy. – Red chciałbym ci przedstawić mojego ukochanego, Bryana Tomsona – powiedział z prawdziwą dumą w głosie, przyciągając lekko oszołomionego Bryana do swojego boku. Uważnie obserwując reakcję swojego kolegi. – Kochanie, poznaj mojego przyjaciela z lat dziecięcych Dona ‘Reda’ Garetta.
Mężczyzna spojrzał na Bryana, rzucił Kylowi aprobujące spojrzenie sugestywnie poruszając brwiami i uśmiechnął się z uznaniem, do obu panów błyskając białymi zębami. Jak gdyby nigdy nic potrząsnął dłonią zaskoczonego Bryana.
Młodszy mężczyzna dając sobie mentalnego klapsa otrząsnął się i przywitał kulturalnie. Jego matka byłaby z niego dumna.
– A komu ty dziś towarzyszysz? – Kyle zapytał ciekawie się rozglądając.
– Ah, nic tak ekscytującego jak twoja randka zapewniam cię – mężczyzna mrugnął na niego. Spojrzał przez ramie na parkiet gdzie mała grupka dziewczyn tańczyła w szybkim rytmie, fantazyjnie podskakując. – Widzisz to fioletowo–różowe coś z blond lokami? – Wskazał kciukiem przez ramię.
Kyle potaknął, kryjąc uśmiech.
– To moja kuzynka Mirabel. Jej matka nie chciała puścić jej na bal z jakimś niewyżytym, napalonym samcem i musiałem się zgodzić ją zabrać. Oczywiście przysięgając najpierw na wszelkie świętości, że będę pilnował jej cnoty – poskarżył się Red z nadąsaną miną. Cała trójka wybuchnęła śmiechem.
– Już zdołała cię namówić żebyś na trochę spuścił ją z oka? – Bryan zapytał ocierając ze śmiechu łzy.
Red udając absolutny szok, złapał się za pierś.
– Ależ absolutnie nie! – wykrzyknął z emfazą. – To porządna młoda dama! … Przekupiła mnie…
Kolejna fala śmiechu rozładowała resztę napięcia, którego Bryan nawet sobie wcześniej nie uświadamiał.
Red okazał się super, zabawnym facetem. Żarty trzymały się go bez przerwy. Parokrotnie nawet sprawił, że twarz Kyla pałała gorącym rumieńcem i za samo to znalazł sobie drogę do serca Bryana. Przerzucali się historyjkami z dzieciństwa, o których Bryan nigdy wcześniej nie miał okazji się dowiedzieć.
– Matt chciałby to usłyszeć – wystękał prawie pokładając się ze śmiechu, kiedy Red, ku zażenowaniu Kyla opowiadał jak w wieku dwunastu lat, ten się upił i nie dość, że został przyłapany na gorącym uczynku to tonem wyjaśnienia zwymiotował swojemu ojcu na buty.
– A kto to Matt? – Żywo zainteresował się Red.