Mój chłopak nie jest gejem...nadal... CZ.II Rozdz.1
Odeszli niezatrzymywani, choć za plecami było słychać jak Chuck wścieka się, że nie skopali im tyłków.
– To było faktycznie takie proste? – Matt zapytał cicho wpadając w krok tuż przy nim, obserwując poważną minę swojego przyjaciela.
– Nie – padła cicha odpowiedz. – To było cholernie trudne. Mieszało mi w głowie. Wypaczało spojrzenie na wiele spraw. Przez długi czas myślałem, że to jakieś wahania hormonalne. Że przejdzie z wiekiem. – Kyle westchnął i pchnął drzwi stołówki, rozglądając się za blond głową jego „chłopka”. Matt nadal jednak na niego patrzył w zamyśleniu. Kyle nie miał sił i czasu na zawiłe tłumaczenia, bo dojrzał właśnie smutną i zamyśloną twarz Bryana siedzącego samotnie w kącie. Spojrzał w oczy przyjaciela i z wzruszeniem ramion dodał tytułem wyjaśnienia. – Bryan zrobił to, czego ja nie miałem odwagi zrobić, aby się przekonać. Pocałował mnie. – Matt parsknął śmiechem na rozmarzony ton przyjaciela a Kyle skierował ich do stolika Bryana. – Zamknij oczy przyjacielu, nie chce cię zgorszyć – mruknął przez ramię a sekundę później był przyssany do pałającego czerwienią, ale niezmiernie szczęśliwego Bryana.
– Hej – mruknął w końcu Kyle, kiedy brak tlenu stał się istotnym problemem i zmuszony był oderwać usta od słodkich warg Bryana. Młodszy mężczyzna był zaspany, zaczerwieniony i jego szare oczy lśniły podejrzanie.
– Hej. – Bryan poczerwieniał jeszcze gwałtowniej, kiedy ponad jego ramieniem dostrzegł swojego brata, z kpiącym spojrzeniem wpatrującego się w całującą się parę, wysoko unosząc brew. Kyle usiadł tak blisko niego jak tylko się dało i Bryan obdarzył go szerokim uśmiecham.
Który znikł prawie natychmiast, kiedy uświadomił sobie cisze, jaka zapadła w kafeterii. Chyba wszyscy patrzyli na nich. Matt odwrócił się do Sali i zaplótł ramiona na wielkiej piersi. Jego mina wyzywała jasno i wyraźnie do komentarza. Nikt się nie odważył, ale co po niektórzy mamrotali coś pod nosem.
– Nie przejmuj się. Jak chcesz to możemy iść zjeść gdzie indziej? – Choć to nie był dobry pomysł ustępować pola, to Kyle stawiał komfort Bryana na pierwszym miejscu. Chłopak jednak potrząsnął głową.
– Ja już na dziś skończyłem. Nasz ostatni wykładowca złamał nogę i nie ma dziś już więcej zajęć. Czekałem tylko na ciebie żeby ci powiedzieć. – „Żeby sprawdzić czy przyjdziesz” wisiało w powietrzu niewypowiedziane.
Kyle przyjrzał mu się uważniej i dopiero teraz dostrzegł, że oczy Bryana wydawały się lekko zaczerwienione. Jego smutna mina najwyraźniej miała jakieś konkretne przyczyny. Nie sądził jednak, aby to było odpowiednie miejsce na poważne rozmowy. Matt też musiał coś wyczuć, bo usiadł po drugiej stronie stolika i przyjrzał się Bryanowi uważnie.
– Ok, gadaj co się stało? Ktoś cię zaczepiał? – palnął prosto z mostu.
Jemu najwyraźniej nie przeszkadzało miejsce czy towarzystwo. Zresztą taki właśnie był Matt. Bezpośredni i do celu. Bryan lekko drgnął, ale wymustrował uśmiech i potrząsnął głową. Przez moment Kyle miał nadzieję, że Matt odpuści, niestety były to płonne nadzieje.
– Możesz sobie darować wykręty. Przecież widzę, że oczy masz czerwone jak biały królik.
– To nic takiego – Bryan westchnął zmęczony i niemal odruchowo położył głowę na ramieniu Kyle. Silne ramie natychmiast otoczyło go w pasie.
– Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko? – Matt upewnił się, mając nadzieję skłonić brata do mówienia. Chciał mu zapewnić wsparcie i udowodnić, że na serio się o niego troszczy. Nie podejrzewał nawet przez sekundę, że będzie mu łatwo po ujawnieniu się, ale życie w ukryciu też zabijało go na raty.