Moc bursztynu cz-9
Dawid skrzywił się.
- Gdy przyjadę, to bardzo chętnie poznam tą amazonkę. Tylko prawdę powiedziawszy nie mam pojęcia, kiedy to nastąpi. W tej chwili, mam czyste urwanie głowy. W pracy nie bardzo sobie radzę, jakby nie było jestem calutki dzień na nogach. Przekaż jej jednak, że Huragan, to tylko zwierzę, niech o tym nie zapomina.
Spojrzał na zegarek.
- Teodor będzie niepocieszony, że na niego nie zaczekałeś.
Chwycił ją za obydwie dłonie i lekko potrząsnął.
- Muszę pędzić, Betti. Jestem już spóźniony. Pocałował ją w oba policzki, a jego wzrok zatrzymał się na bursztynowym serduszku, które Beata obracała w palcach. – Co to jest, Betti? Skąd to masz?
- To nie jest moje. Małgorzata pozostawiła na parapecie okna. Śliczne, Prawda? Wygląda na prawdziwy bursztyn, tylko znawca by się pokapował, że to imitacja.
- Mylisz się Betti, to jest najprawdziwszy bursztyn. Zacisnął mocno dłoń i roześmiał się z błyskiem w oczach. – Boże, czy naprawdę, ten bursztyn ma czarodziejską moc? – szepnął poluźniając palce. – Wiesz, Betti. Poczekam na właścicielkę, tego czarodziejskiego naszyjnika.
- Nie trudź się, Dawidzie. Ona ma syna w twoim wieku.
- Wiem, już to kiedyś słyszałem. Możesz mnie poczęstować herbatą, chętnie się napiję.
- Przecież spieszyłeś się, jeśli dobrze słyszałam?
- Spieszyłem, ale tutaj mam coś ważniejszego do zrobienia.
- Znasz Małgorzatę? – spytała nie ukrywając zaskoczenia.
- Powiedzieć ci prawdę? Wzruszyła ramionami. - W takim razie posłuchaj. Małgorzata jest mi bardzo bliska. Zdaje mi się, że znam ją od bardzo dawna. Jeśli się nie mylę, z poprzedniego wcielenia.