Moc bursztynu cz-9
- Myślałam, że klucze są u ciebie. Ale nie ma sprawy, możesz je zabrać, przecież ja mam strach tam wchodzić.
Otworzył portfel, wyjął z niego stuzłotowy banknot i podał Małgorzacie.
- Mandat mogę zapłacić, ale punkty to druga sprawa.
Małgorzata zacisnęła w dłoni banknot.
- Jeszcze 2, 50 na opłatę proszę.
Poszperał w kieszeni i bez słowa podał jej piątaka.
- Reszty nie trzeba – powiedział szarmancko jak do kelnera.
- Jestem uczciwa, Norbercie. Otworzyła portmonetkę, wyliczyła z niej resztę i podała Norbertowi. – Dzięki. Kiedyś może ja się w czymś tobie zrewanżuję, bo nigdy nie wiadomo, jak potoczą się nasze dalsze losy.
-Też prawda – przytaknął. Zabrał z wieszaczka klucze, musnął Małgorzatę palcem w policzek i jakby nigdy nic; wyszedł.
Pomimo że Norbert dał jej na zapłacenie mandatu i starał się być miły, to jednak Małgorzata nie wierzyła w jego dobre intencję. Znała go lepiej niż własną kieszeń i z góry wiedziała, że coś knuje. Ale to jest najmniej istotne, przecież nie będzie się zadręczała pytaniami, o co mu konkretnie chodzi. Pomasowała dłonią kolano, nadal czuła rwący ból. Weszła do pokoju Tomka, znalazła dwie niemieckie tabletki, na których pisało, że są na miesiączkę. Nie oglądając się poza siebie i nie sprawdzając daty ważności - połknęła bez popicia: zawsze tak robiła.
Przez prawie połowę tygodnia padały ulewne deszcze i niemiłosiernie wiały silne wiatry. Było tak paskudnie zimno, że psa było żal wypuścić z domu, a co dopiero samemu wyjść. Dzisiejszy dzień był nieco cieplejszy. Chociaż gromadziły się jeszcze czarne, kłębiaste chmury, to chwilami świeciło dość ostre słońce i utrzymało się bez deszczu.
- Nareszcie chwila spokoju – rzekła Beata i odetchnęła z ulgą. Usadowiła się wygodnie w starym mocno zniszczonym fotelu, spuchnięte nogi wysunęła przed siebie – zaczęła się przeciągać, prostując obolały kręgosłup. – Niedługo będę garbata, od tej roboty – mruknęła pod nosem. Na odgłos dzwonów kościelnych, spojrzała na budzik. Była punktualnie dwunasta. – Już dzwonią na anioł pański, a ja dopiero, co usiadłam – użalała się nad sobą.