snu-snu szuranie
Powiedz mi, proszę, co z tego masz? Co masz z tanga kciuka z palcem wskazującym,
z tej katatonii nadgarstka? Z tego morza znaków, małych, czarnych, z tego pi pi pi
pisania, z nadawania listów poleconych na różne stany, stany na terytorium duszy,
na jej wodach przynależnych i terytorium powietrznym? Z tego nerwowego śliny przełykania,
z dławienia się dymem i pożółkłych palców, poranionych przez wciąż ostre jeszcze pożółkłe
stronice? Z tego pełnego determinacji ustawiania kursora tak, aby zakląć słowo, czy też...
z odpowiedniego położenia kałamarza względem gwiezdnej siedziby Apollina.
Wyznaj wreszcie jaki z tego pożytek, z tego hołdu muzom i sobie? ...a jakże.
Nie - mówię. Są chwile kiedy rozpłaszczam się na perskim dywanie, bosa
biegnę poprzez śpiew, rozdygotane krople deszczu próbują zafałszować mą melodię,
zatrzymać mnie i ukorzenić. Nie wiem dlaczego one.
Nie jestem wrogiem świata ani.."wojownikiem światła".
Drrryń, dzwoni ktoś a jak palę, palę za soba mosty.
Drzwi niedomknięte, za nimi ruch ożywiony, wyolbrzymiony,
przewraźliwiony, przeraźliwy łoskot. Dopadają mnie, lizą moje synapsy,
aksony, dendryty, demielinizacji huk. Sjesta niedzielna i mózgu burza.
Strumień świadomości. Nie ma już burzy, ponuro i szaro i tylko na wewnętrznym ekranie
wyświetla się West-side Story. Piąta aleja próźniacza.
Kruche i delikatne jak snu-snu szuranie jest moje euterpiczne wyjęzyczanie się
na bezgłos. Nie wchodź z butami, proszę, tu słowo jest jak chuchnięcie, myśl-
jak lewitowanie. Zapukaj, zaskrob delikatnie w moje drzwi, wsuń się bezszelestnie, przerzuć
przez ramię oczywistość i wyrusz ze mną w nieznane.