Moc bursztynu cz-7
Skrzywiła się kwaśno, nie takiej oczekiwała odpowiedzi.
- Czytałam, że jeśli mężczyzna trenuje kulturystykę, to kurczy mu się męskość – powiedziała żartobliwie.
- Jesteś świntucha, Małgosiu. Przez półtora roku chodziłem na treningi, i jakoś mi się nic nie skurczyło.
- W takim razie, jesteś szczęściarzem, Dawidzie – powiedziała śmiejąc się serdecznie.
- Wiesz Małgosiu. Patrząc na ciebie, nie bardzo wierzę w męża. Prawdę powiedziawszy w syna też mi trudno uwierzyć.
- Niby dlaczego?
- Nie wiem, ile masz lat i nawet nie chcę wiedzieć. Ale chwilami robisz wrażenie dziewczynki z gimnazjum.
- Pochlebiasz mi – syknęła przez zęby, robiąc przy tym gest oczami. - Posłuchaj mnie uważnie, chłopczyku. Wymknęło ci się, że masz trzydzieści jeden lat…
- Nic mi się nie wymknęło, mam trzydzieści jeden lat – przerwał w pół zdanie.
- Wobec tego, ile ja mogę mieć lat, skoro mój syn ukończył dwadzieścia pięć?
- Dobrze Małgosiu, niech ci będzie, że masz tego dorosłego syna. Już w nic nie wnikam – pomachał rękoma, jakby odganiał natrętnego komara.
- Muszę przyznać, że ty bardzo lekko podchodzisz do życia. Właściwie, mój syn także. Na szczęście wkrótce się ożeni, może wtedy będzie logicznie myślał. Ale mniejsze z tym – machnęła dłonią. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się uwodzicielsko. - A ty Dawidzie, naprawdę nie jesteś żonaty? A może byłeś i się rozwiodłeś?