Moc bursztynu cz-7
- Witaj Norbercie! Nigdy nie byłeś taki punktualny, jak obecnie. Czy przy tej młodej dupie, aż tak się zmieniłeś? – sypnęła potokiem słów.
- A jak myślisz? – spytał cynicznie, pakując się do mieszkania.
- Myślę Norbercie, że jesteś głupcem. Skoro uważasz, że pofarbowane włosy odejmą ci lat, to jesteś w błędzie. Pamiętaj, mój drogi. Nic nie jest w stanie zmienić twojego wyglądu, bo zawsze będziesz obrośniętą kupą słoniny.
- Za dużo mówisz, Małgorzato. Lepiej poczęstuj mnie kawą – rzekł zmieniając temat rozmowy.
- Nie piję kawy, bo oszczędzam na adwokata – odpowiedziała rozkładając ręce.
- A po co, ci adwokat?
Zmarszczyła gniewnie czoło i pogroziła palcem.
- Aby dowieźć, że rozpad małżeństwa nastąpił wyłącznie z twojej winy.
- Ciekawe, jak chcesz tego dowieźć? – roześmiał się wesoło.
- Cierpliwości Norbercie, dowiesz się wszystkiego w swoim czasie.
- A co do mieszkania, zastanowiłaś się?
-Nie. Ale żeby było jasne, tu zamieszkuje również twój syn. Więc wszelkie propozycję mieszkaniowe, musisz załatwiać także z nim.
- Gadasz głupoty, Małgorzato. Dziwię się, że dobiegasz pięćdziesiątki, a jesteś tak mało zrównoważona.