Moc bursztynu cz-10
- Nie, nie słyszałam – pokręciła głową.
Małgorzata zrobiła gest dłonią w kierunku, skąd dochodziła melodia. Kiedy Agnieszka stanęła w progu muzeum, niemal zachłysnęła się własną śliną. Jej rozbiegany wzrok błądził po meblach, potem zatrzymał się na obrazach.
- To wszystko odziedziczyłam po dziadku – wyjaśniła.
- Wiesz Małgorzato. Mój Karol z Norbertem, mają spaczony gust.
- Co w tym dziwnego, przecież są rodzonymi braćmi. Możesz podzielić się ze mną, co takiego u nich odkryłaś?
- Obydwoje nie czują smaku piękna. Karol podkreślał, że w jednym pokoju macie bezużyteczne graty, a Norbert mu przytakiwał.
- Jakie bezużyteczne graty?
- Po prostu te niepotrzebne, które szkoda wyrzucić. Jednak, co zobaczyłam w tym pokoju, przeszło moje oczekiwanie. Z rozmowy Karola wynika, że nigdy nie widział tego pokoju. Czy jest to możliwe?
- Wszystko możliwe, że nie widział. Norbert nikomu nie pokazywał pokoju, panicznie się bał włamania. Prawdę mówiąc, ja też rzadko do niego zaglądałam, Tomasz w ogóle.
- Ale powiedz Gosiu, dlaczego? Jak można nie cieszyć oczu, tym bogactwem? Czemu sobie pozwoliłaś? Żebyś ty wiedziała, jak ja go nie cierpię.
Małgorzata w jednej chwili poczuła się szczęśliwa, wreszcie znalazł się ktoś, co docenił wartość tego pokoju.
- Możemy w tym pokoju napić się kawy, już wstawiam wodę.
Weszła do kuchni, Agnieszka udała się za nią.
- Słyszałam, że też miałaś urlop?
- Tak. Właśnie dzisiaj mi się kończy.