Ona
Wyszedł z lasu. Kroczył udeptaną dróżką spokojnie bez pośpiechu, był zamyślony.
W oddali jakieś trzysta metrów od lasu stał zamek hrabiego Urbana. Była to dość duża budowla, z zewnątrz okrążała go fosa a na dodatek chroniły zamek duże grube kamienne mury nie można było też zapomnieć o moście zwodzonym.
Mężczyzna zwolnił kroku, był prawie u celu. Jeszcze tylko pokona „małe” przeszkody i zobaczy się ze swoją ukochaną żoną, lecz teraz pozostawało to w sferze planów. Czekało go ostatnie zadanie.
Pałał ogromny gniewem do hrabiego. Nie mógł pojąć jak osoba tak wysoko postawiona zniżyła się do tego, aby porwać czyjąś żonę, tylko dla tego, że była o wiele bardziej piękniejsza od innych dziewek. A przecież mógł mieć każdą inną kobietę.
Popełnił błąd porywając Dianę. Hrabia nie mógł przewidzieć, że Karl jest gotów zrobić wszystko by ją odzyskać.
Gdyby mógł ruszył by do piekła by tylko ją uratować.
Nie zważał na to, że Urban jest wpływowym człowiekiem, ma pieniądze, potężnych przyjaciół. Postąpił nie moralnie i musiał ponieść za to karę.
Karl stanął na skraju fosy, natychmiast na murach pokazali się łucznicy, którzy mierzyli do niego z łuków.
Mężczyzna wykonał gest prawą ręką jak gdyby robił okrąg, jeden z żołnierzy hrabiego nie wytrzymał napięcia i strzelił w intruza. Wszyscy na murach osłupiali. Strzała która miała zabić mężczyznę odbiła się od niewidzialnej tarczy i wpadła do wody nie czyniąc żadnej krzywdy przybyszowi.
Nikt nie mówił żołnierzom, że będą walczyć z czarodziejem. Po twarzach niektórych przebiegł cień strachu. Zaczęli spoglądać jeden na drugiego.
- No co jest!- krzyknął kapitan.- To tylko głupie, tanie sztuczki. Obrać cle.
Żołnierze wykonali rozkaz i znów wycelowali w Karla. Czekali tylko na rozkaz.
Kapitan uniósł prawą dłoń, po czym ją szybko opuścił. Chmara strzał została wystrzelona w stronę mężczyzny, lecz jak za pierwszym razem tak i teraz wszystkie odbiły się od niewidzialnej tarczy. Karl wykrzywił usta w lekkim uśmiechu.
Podszedł nad skraj fosy, nie miał żadnych szans by dostać się na drugą stronę. Za żadne skarby świata jej nie przeskoczy.
Zamknął oczy, zrobił głęboki wdech. Czuł jak moc wypełnia jego ciało. Od najmniejszej komórki do ostatniego włosa na głowie. Myślą rozkazał energii by ta skumulowała się w jego dłoniach w postaci niebieskiego pulsującego światła.
Lekko pochylił się do przodu, nie zważał na strzały które wciąż były wystrzeliwane w jego stronę. Ręce miał wyciągnięte do tyłu. Czując, że nagromadził dość dużo magii wyciągnął ręce przed siebie. Ogłuszający trzask niczym pękający lód na rzece wypełnił przestrzeń. Wszyscy zamarli, zapanowała cisza niemożliwa do wytrzymania.
Gdy opadła mgła powstała w wyniku czarów Karla wszyscy w osłupieniu patrzyli jak mężczyzna idzie po lodowym moście. Spokojnie bez pośpiechu, pewny siebie. Nie jednego po raz kolejny już dzisiaj obleciał strach.
- No na co czekacie!- ryknął wściekle kapitan.- Zróbcie coś! Do jasnej cholery!!!
- No ale co mamy robić?... – Wystraszony szeregowiec zwrócił się do kapitana, patrząc na niego wystraszonym wzrokiem.
Na jego drodze stoi jeszcze brama, pomyślał dowódca żołnierzy. Jak by w odpowiedzi na tę myśl rozległ się kolejny grzmot, który wstrząsnął murem.
- Co do kurwy nędzy!- kapitan wychylił się przez blanki. Ujrzał jak mężczyzna tworzy w dłoniach ogniste kule, które wysyła wprost na bramę. Ta jednak długo nie wytrzyma, już zaczęły odpadać pierwsze części tej drewnianej konstrukcji.