Miłość, football i dobre jedzenie;) Cz.I.
Magda przekręciła klucz i weszłyśmy do środka, rozglądając się zadziwione po urządzonym z gustownym przepychem przedpokoju.
- O kurcze! Widzisz to, Anka? – pisnęła do mnie przyjaciółka, po czym zniknęła za rogiem korytarza. Niewiele myśląc otworzyłam pierwsze lepsze drzwi. Łazienka. Weszłam do środka, gapiąc się na swoje odbicie w wielkim lustrze.
- Którą chcesz sypialnię? – usłyszałam.
- Obojętne! – odkrzyknęłam, oglądając wielką wannę z hydromasażem.
- OK! To ja biorę niebieską, a ty weź tą żółtą.
Zwiedzałam dalej. Mieszkanie cioci Magdy okazało się apartamentem z długim hallem, wielką kuchnią, dwoma obszernymi sypialniami, luksusową łazienką i przestronnym, jasnym salonem. Okna w całym mieszkaniu biegły od ściany do sufitu, a balkon i pokoje przystrajały girlandy kwiatów. Pomieszczenia były jasne, a meble nowe i wygodne.
Wróciłam do hallu, dziwnie się czując w takim apartamencie, i zaciągnęłam walizkę do mniejszej sypialni, chyba przeznaczonej dla gości, ale równie pięknej jak ta pierwsza. Ściany pokoju były żółte jak płatki słonecznika, podobnie jak miękki dywan pod moimi stopami. Meble, w tym łóżko, wykonane były z ciemnego drewna, a drzwi szafy zamienione zostały w wielkie lustro. No i wszędzie te kwiaty…
Po pięciu minutach przyleciała do mnie Magda z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Patrz, co znalazłam - wyjąkała, podając mi kartkę papieru i rzucając się na pomarańczową kanapę.
Zerknęłam na napisany ładnym charakterem pisma liścik.
Kochane dziewczyny!
Zostawiam wam klucze i numer rejestracyjny do mojego chevroleta. Tylko go nie rozbijcie! Drugiego samochodu, BMW, proszę nie ruszać!
P.S. I nie wysadźcie mieszkania w powietrzeJ
- ¡Bienvenido a Madrid! – zaczęła się chichrać Magda. – Kocham moją cioteczkę! Wiesz, już myślałam, że będziemy musiały szukać metra.
Pokręciłam rozbawiona głową.
- A co złego jest w metrze? Poza tym nie wiem czy to dobry pomysł jeździć wszędzie samochodem. A co jak go rozbijemy? Poza tym benzyna nie jest teraz tania, a kasy musi nam wystarczyć na miesiąc.
- No tak, masz rację – Magda pokiwała niechętnie głową. – Ale parę razy możemy się chyba przejechać? Widziałaś basen na tyłach?
- Nie… - odparłam, wkładając do szafy parę czarnych japonek. – A ty się już rozpakowałaś?
Magda machnęła lekceważąco ręką.
- E tam, kto by się tym przejmował. Jesteśmy w Madrycie! Właśnie, jakie mamy plany na dziś?
- A bo ja wiem – wzruszyłam ramionami. – Może pozwiedzamy centrum? Zjemy jakieś tapas, krewetki czy coś?
- I trzeba kogoś wyrwać, nudno mi samej – stwierdziła Magda, marszcząc czoło i robiąc naburmuszoną minę. Od liceum zawsze miała jakiegoś chłopaka, ale z ostatnim zerwała dwa tygodnie temu i teraz była sama. – Szkoda, że nie jestem blondynką, Hiszpanie wolą blondynki. Pod tym względem masz łatwiej.
- “Ay, ay, ay, ay
Ay mi amor
Ay mi morena
De mi corazon” – zanuciłam znany motyw z filmu „Desperado”.
- Dobra, dobra, ja wiem swoje. A ty kiedy sobie kogoś znajdziesz? Ciągle tylko sama i sama.
- Wszystko w swoim czasie – stwierdziłam tylko, czując lekki uścisk pod sercem. Nie miałam ochoty o tym rozmawiać, a Magda na szczęście nie męczyła dalej tematu.
- Uwierzysz, że jesteśmy w Hiszpanii? Szkoda tylko, że Madryt nie leży na morzem – westchnęłam.
- Nooo. Ale tu i tak mamy full atrakcji. Chodź, weźmiemy prysznic, coś zjemy, podlejemy te kwiatki i idziemy na miasto!
Przez trzy następne dni zwiedzałyśmy Madryt. Udało nam się zobaczyć główne atrakcje, czyli place Puerta del Sol i Plaza Mayor, Pałac Królewski, Pałac Kryształowy, budynek Metropolis, Gran Via, jedną z głównych ulic miasta pełną sklepów, knajp i wieżowców, i elegancką Calle de Selano.