Między Krakowem a Manhattanem
Jak na razie nasza przyjaźń zmieniała się, ale nadal trwała. Dobiegałyśmy już powoli trzydziestki i miałyśmy niezły cyrk – jedna puszczalska, druga lesba, trzecia popaprana emocjonalnie związkofobka. Tylko czwarta z nas była grzeczną dziewczynką, a w przyszłości zapewne przykładną matką i żoną. Bo jak nie ona to kto?
Tymczasem do ślubu Beaty zostały trzy miesiące. W przypadku tak dużego przedsięwzięcia cała logistyka musiała być już zapięta na ostatni guzik. Beata zadzwoniła do nas, żebyśmy wpadły do niej na babski wieczór, bo Tadeusz wyjechał do Warszawy. Bardzo cieszyłyśmy się na ten wieczór. Znów w komplecie, same, bez zbędnego towarzystwa. Tylko nasza czwórka. Zaopatrzyłyśmy się w niezły catering i spore zapasy martini. W sobotni wieczór około godziny dziewiętnastej stawiłyśmy się pod drzwiami mieszkania Beaty i Tadeusza. Ja, rozmyślająca o wyprowadzce od Michała. Karolina, zarumieniona, bo zdążyła jeszcze zaliczyć popołudniową randkę z jakimś wytatuowanym barmanem, którego przeleciała na deser po obiedzie. I Aśka, prosto ze swojego studenckiego życia, o którym my już dawno zdążyłyśmy zapomnieć. Wtedy wybuchła bomba, a raczej Beata otworzyła nam drzwi i wybuchnęła płaczem. Na to akurat nie byłyśmy przygotowane. Karolina przytomnie wyrwała mi z ręki flaszkę martini, otworzyła i podała Beacie, która posłusznie wychyliła spory łyk. Kiedy wpakowałyśmy się do środka, rozłożyłyśmy żarcie, nalałyśmy martini do kieliszków i zapaliłyśmy papierosa Beata opowiedziała nam zdumiewającą historię, którą Karolina zatytułowała: „Od świętej do dziwki”. Beata gadała jak najęta i odpalała jednego papierosa od drugiego! Już sama nie wiem, co mnie bardziej zszokowało. To, że pali jak smok, czy fakt, że Beata na trzy miesiące przed ślubem chciała wszystko odwołać, a Tadeusz nieświadomy niczego spokojnie pojechał sobie na jakąś konferencję do stolicy. Okazało się, że Beata poznała trzydziestosiedmioletniego Amerykanina, który przez ich wydawnictwo został oddelegowany na rok do pracy w Polsce, w jej redakcji. Mają romans od miesiąca, a w międzyczasie Beata wybiera tort i kwiaty na swoje wesele z Tadeuszem. Ciężka sprawa. Jeszcze pięć minut wcześniej wydawało mi się, że mam najgorzej z całej naszej czwórki. Mój związek z Michałem się kończył, a ja nie wiedziałam co dalej. Jednak na całe szczęście nie miałam w szafie sukienki ślubnej za horrendalną sumę i kilku ton ciasta w zanadrzu.
Tego wieczoru wiele się wydarzyło. Można zaryzykować stwierdzenie, że ta noc zmieniła w naszym życiu wszystko. Oczywiście po omówieniu wszystkich naszych problemów i wypiciu całego alkoholu jaki przytaszczyłyśmy ze sobą uznałyśmy, że sytuacja jest na tyle poważna, że musimy natychmiast jeszcze się napić. Poszłyśmy do Dymu na drinka, a potem dalej na Kazimierz. Beata zadzwoniła do swojego kochasia Davida, który stawił się po trzydziestu minutach i okazał się być uroczym i bardzo inteligentnym szpakowatym brunetem. Zrozumiałyśmy w lot, że trzeba spakować Tadeusza, póki straty w ludziach nie są jeszcze aż tak duże.