Miecznik (I)

Autor: poskart
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

-Czy nic ci nie jest pani? – kobieta niepewnie kiwnęła głową. Była nawet ładna, choć dla mistrza mieczy nie miało to żadnego znaczenia. –Jeśli zechcesz, mogę Cię zabrać do Złotej Woli.

Kobieta znów niepewnie kiwnęła głową. Chłopak podał mu worek z jego posępnym łupem. Szybko przymocował go do siodła jak setki razy wcześniej, tymi samymi wyuczonymi ruchami.

-Masz szczęście że nie zabijam dzieci… - rzucił Krak młodzikowi chcąc już tylko jak najszybciej opuścić to miejsce. Gdyby teraz młokos skinął głową, gdyby nic nie powiedział, mógłby później latami całymi opowiadać że stał po naostrzonej stronie miecza Kraka Czarnego i przeżył to spotkanie. Ale nie usłuchał głosu rozsądku. Młodzieńcza buta wzięła nad nim górę.

-Nie jestem dzieckiem! – warknął chłopak. Błysnęła klinga. Już nigdy nie stał się mężczyzną.

 

***

 

Krak wstał od ostatniego trupa. Nie mieli przy sobie nic interesującego. Parę miedziaków, pordzewiałe noże. Wsiadł na konia. Pierwsza kropla deszczu spadła mu na twarz i spłynęła po policzku. Później kolejna. I jeszcze kilka.

-Zaczyna padać. – Krak popatrzył na pobojowisko dając kobiecie kilka chwil na decyzję. Gdy nie zareagowała, dodał. – Musimy jechać. – wyciągnął rękę do dziewczyny, ta nie licząc lekkiego drżenia spowodowanego chłodem i deszczem odbierającym ostatnie cząstki ciepła, siedziała bez ruchu patrząc pustymi oczyma w kierunku lasu. Spadające krople przeszły z oddziałów w chorągwie, z chorągwi w legiony z legionów w kohorty. W jednej chwili miliardy kropli poleciały ze stalowych chmur jak z pękniętej cembrowiny. Mistrz nienawidził deszczu.

-Jeśli chcemy dotrzeć do Złotej Woli jeszcze przed zmrokiem, musimy ruszać. – znów odpowiedziała mu cisza… i dzwonienie deszczu o stal mieczy. – Wiem, że to co się stało jest dla Ciebie szokiem ale jeśli dłużej tu zostaniemy, rozpada się na dobre. Nie przejedziemy brodu, nie zdążymy przed zmrokiem, przed zamknięciem bram. – spokojne oczy Kraka patrzyły nieruchomo na nieobecną dziewczynę – Będziemy nocować pod murem. W deszczu – dodał już raczej do siebie, bo spodziewał się że nie przekona dziewczyny.

- A oni? – puste spojrzenie wskazywało ciała. Krak spuścił wzrok. – Zostawisz ich tak?

Krak stał jeszcze przez chwilę jak posąg smagany wiatrem i deszczem.

-Nie jestem grabarzem. – spojrzała na niego jak na urynał. Minęła minuta, dwie, trzy. Po pięciu zsiadł z konia i wygrzebał z juków saperkę – małą krasnoludzką łopatkę opracowaną dla Demirońskich żołnierzy.

-Zbierz kamienie. – kobieta wstała a on rzucił jej swój wełniany płaszcz. – I okryj się zanim rozpada się na dobre. – później schował miecze do juków by nie mokły bez potrzeby. Zostawił sobie tylko krótki gladius na udzie, zawsze to robił. Parsknął na deszcz i zaczął kopać.

                Cztery godziny później, przemoczony od stóp do głów i ubłocony ustawił ostatni kamień na trzecim grobie – płytkim ale przysypanym ziemią i kamieniami, by zwierzęta nie odgrzebały ciała. Było takich mnóstwo przy trakcie. Zerknął na kobietę. Szczękała zębami opatulona jego płaszczem w strugach deszczu. Płakała, czy to tylko rzeki deszczu płynęły po jej policzkach? Objął ją. Czuł że tak trzeba. Natychmiast rzuciła mu się w ramiona. Słyszał jak cicho łka mu do ucha. Czuł jak drży. Nic nie powiedział. Nie musiał. Liczyło się, że tam był. Całe minuty później wsadził ją na konia i pojechali w kierunku Złotej Woli. Stępa. Już się nie spieszyli. Zaczynało się zmierzchać a deszcz powoli ustawał. Trupy bandytów czekały na wilki. Nie pochował ich. Nie zasłużyli na pochówek.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
poskart
Użytkownik - poskart

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2011-10-27 15:01:53