MELODIA cz.4
Spróbowałem z innej strony. Spojrzałem na nią.
Była taka chuda! Marta, którą pamiętałem była dziewczyną przy kości a to był cień człowieka. I miała w oczach coś takiego…Jakbym widział już to spojrzenie. Zawsze gdy spoglądałem w lustro. Z bliska jej ubranie okazało się być poplamione i brudne, jakby od długiego czasu sypiała gdzieś w zaułkach czy opuszczonych miejscach. Jej włosy były splątane i zniszczone.
Patrzyłem na to kim mogę się stać.
To mnie nieco otrzeźwiło.
- To ten niemowa co jej wszędzie szuka – stwierdził ktoś.
- Jesteś jakimś detektywem? – zagaiła mnie stojąca blisko kobieta – Jej matka cię przysłała?
Czy zdawało mi się, czy z wolna turyści nas opuszczali, wypraszani z pozoru grzecznie przez mieszkańców?
Tak. Widziałem wyraźnie.
Byłem w potrzasku.
Spojrzałem chłodno na moja rozmówczynię, dając jej znać, że rozumiem co zamierzają. Nerwowo poprawiła siwe kosmyki włosów. Nie myliłem się.
- Nie róbmy zbiegowiska – odezwał się inny „ ochroniarz „ Marty – Zabierzmy ją stąd!
- A co z nim?
- Pójdzie z nami – nakazał.