Mam nadzieje, że tak będzie...

Autor: DWL
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

          …Śnił mi się pogrzeb – mój pogrzeb. Szłam środkiem kościoła nikt na mnie nie zwracał uwagi no bo  jak – przecież mnie nie ma. Byli wszyscy Ci, którzy powinni być i Ci, których wcale nie znałam – płakali…

Przed katafalkiem siedzieli rodzice oni już nie płakali tylko patrzyli przed siebie tak jakby niczego nie było. Katafalk obsypany był kwiatami i tworzył swoistego rodzaju piramidę, której zwieńczeniem byłam ja lub raczej to co ze mnie zostało - w sumie mało tego było…

Unikałam pogrzebów pierwszy, na który poszłam świadomie był pogrzeb mojej koleżanki z dzieciństwa, razem bawiłyśmy się w piaskownicy, budowałyśmy zamki z piasku i takie tam. Tamtego dnia postanowiłam, że kiedy umrę to nie chcę aby ksiądz mówił jaka to ze mnie „siostra” była, którą żegnamy. O dziwo tym razem też tak było - postawiłam na swoim, ksiądz odczytał zdanie z Kosińskiego „ że kiedy mnie już nie będzie będę dla Was jeszcze jednym wspomnieniem, które pojawi się nie proszone wzburzając Wasze myśli, mieszając uczucia”. Kiedy ksiądz czytał to zdanie obserwowałam reakcję przybyłych tu ludzi – Ci, którzy byli ze mną do końca uśmiechali się…

          Niektórzy twierdzą, że pierwszy sen w nowym miejscu jest proroczy… tym razem też tak było, o czym przekonałam się później. Szybko zapomniałam o nim w końcu zaczynałam studia – nowy rozdział życia, czyste konto, kiedy nikt Cię nie zna, nikogo nie obchodzisz, nikt nie złamie Ci serca niektórzy twierdzą, że cierpisz na samotność… może… w sumie każdy z nas tak naprawdę jest sam. Nie ważne czy ktoś ma kogoś bliskiego czy nie. Sam płacze nawet  gdy ktoś drugi ociera mu łzy.

          Zamieszkałam w akademiku w pokoju było nas trzy ja, Agatka i Kasia no i od czasu do czasu Mateusz i Madzia. Każda z nas inna i ta inność nas łączyła. Agatka pełna wewnętrznych sprzeczności zagłuszanych przez sex, alkohol i narkotyki jak się później okazało jest lesbijką, która kocha się w swojej prowadzącej od angielskiego. Miała mnóstwo kolegów, z którymi grała w kosza i piła wódkę i to wszystko na co mogli liczyć z jej strony. Kasia – purytańska i protekcjonalna dziewczynka z dobrego domu, która miała biznes plan swojego życia i skrupulatnie go realizowała punkt po punkcie, czasem zdarzało się jej wprowadzać poprawki mniej lub bardziej przemyślane. Nie wychlała się robiła to co do niej należało jednym słowem uczyła się. Mateusz był kolegą Kasi z roku. To co mogę powiedzieć o Mateuszu to, że zawsze miał w zanadrzu jedno z tych kłopotliwych stwierdzeń, które wypowiedziane w najmniej odpowiedniej chwili zawsze wprawiały w trudną do stwierdzenia mieszaninę współczucia i zażenowania poza tym miał ogromny dystans do swojej osoby wyśmiewał swoje niedoskonałości a tym samym robił z nich swój atut no i najważniejsze durzył się w Kasi. Madzia mieszkała dwa pokoje dalej i była z mojej grupy. Była osobą, która słucha innych a swoje radości i smutki zachowywała dla siebie i nie odpowiadała o nich nikomu, większość czasu spędzałyśmy milcząc i pijąc wino lub rozmawiając o marzeniach wymawianych tylko po pijaku. Podczas jednej z takich rozmów zapytała – co bym zrobiła wiedząc, że jutro umrę?

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
DWL
Użytkownik - DWL

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2011-03-09 14:06:35