Malowana lala
Niewielki pokoik tonął w przytulnym półmroku. W kaflowym piecu buzował ogień, a o szyby uderzał deszcz. Młode kobiety bez słowa siedziały przy stole, zbyt przygnębione, by rozmawiać. Gospodyni rozstawiła na szydełkowym obrusie szklanki w metalowych koszyczkach i nalała do nich mocnej herbaty z obitego dzbanka. Kiwnęła głową, zachęcając, by goście sięgali po cukiernicę i talerzyk z konfiturą.
- Rozwiesiłam wasze kurtki nad piecem, żeby trochę przeschły. - powiedziała, przysuwając sobie krzesło i obejmując dłońmi gorącą szklankę.
- Dziękuję – Kalina usiłowała się uśmiechnąć, ale czuła, że jej usta tylko się wykrzywiają. Zerknęła niespokojnie na Mirkę, która mechanicznym ruchem mieszała herbatę.
- Skąd jesteście?
- Z Krakowa.
- Przyjechałyście dzisiaj?
- Przed chwilą.
- I nie wiedziałyście, że Rozalka zmarła?
Kalina pokręciła smutno głową i spojrzała na Mirkę. Przyjaciółka wyglądała na załamaną. Ta podróż miała być pasmem nadziei, a nagle przemieniła się w festiwal nieszczęść. Najpierw zapodziały bilety i sympatyczny konduktor wypisał im „kredytowy”. Następnie spóźniły się na PKS do Malowniczego i musiały przejść kilka kilometrów pieszo, zanim podwiozła je życzliwa dusza. A kiedy dotarły już w serce Sudetów i były przekonane, że są u celu podróży, rozpętała się ulewa.
Teraz dowiedziały się, że kobieta, do której przyjechały, zmarła niemal rok wcześniej.
- Możecie tutaj przenocować. A rano powinnyście spotkać się z synem Rozalii – powiedziała nagle gospodyni – Nie wiem, po co przyjechałyście, ale pokonałyście szmat drogi, więc szkoda, by było na darmo...
- To on tutaj mieszka? - poderwała głowę Mirka.
- Tak. Ma nieduży domek pod lasem. Nie utrzymywał kontaktu z matką, ale po śmierci wyprawił jej pogrzeb. Może z nim załatwicie to, po co przyjechałyście.
- Wątpię – westchnęła Mirka.
Kwestia wyprawy do Malowniczego wypłynęła późną wiosną. Podekscytowana Mirka wpadła do mieszkania Kaliny, potrząsając starymi dokumentami.
- Mam babcię! - wrzasnęła od progu, wprawiając rodziców Kaliny w konsternację.
- Że co? Jaką babcię?
- Normalną babcię mam. Z krwi i kości. No, w tym wieku to już pewnie bardziej z kości.