„Mała, dygocąca, krucha istota.” cz8
- Tak masz racje córuś.
Krzyś wpadł o 10. zrobił mi list dłużników i załatwił „kwit” od Witka.
-Musze postarać się o kredyt, bo inaczej nie dam rady spłacić wszystkich.
- Najpierw spłać Witka, inni poczekają, teraz na pewno poczekają. Jak będziesz miała kasę pójdę z Tobą do Witka. Z nim trzeba twardo i żeby ci podpisał, że spłaciłaś już go całkiem.
- Oj .jak ja ci się odwdzięczę Krzysiu.
- Nie ma sprawy ty też byś to dla mnie zrobiła
- Tak. Wiesz, że możesz na mnie liczyć, pomogę jeśli będziesz potrzebował tego
Po południu pojechałyśmy z mamą do lekarza. Rak ale niezłośliwy , można go zoperować, tyle tylko, ze nie w tym szpitalu. Dostałyśmy adresy i zaczęłam dzwonić . kolejne szpitale odsyłały mnie . „po co ja płace składki, skoro nie można dostać się do szpitala”. Byłam wściekłą. W końcu ostatni adres i udało mi się umówić mamę na wizytę. W następny czwartek.
Wieczorem próbowałam się dodzwonić do Michała, znów był poza zasięgiem. Ciekawe dlaczego.
Nazajutrz po śniadaniu pojechałam do siebie. Spakowałam na nowo walizkę i poszłam do pracy. Szef bez ogródek dał mi urlop. W końcu miałam dużo zaległego, zbierałam, by móc sobie wyjechać na wakacje . teraz jednak moje plany uległy zmianie. Poszłam do koleżanek , wszystkie się dziwnie uśmiechały
- O co chodzi? zapytałam
- O nic –odpowiedziały prawie równocześnie.
- No dobra baby o co chodzi?
- Ten twój Michał umawia się z Michaliną z księgowości.
- Jak to umawia się?
- No widziałam ich wczoraj na kolacji
„już mizdrzy się do innej , czyli Cię rzucił” czyli „ŻYCZLIWA” to któraś z moich koleżanek, ale która, przecież z żadną go wcześniej nie wiedziałam.
- Dziękuję dziewczyny. Do widzenia.- wzięłam swój tobołek