Love in the saddle 9

Autor: InezStanley
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 1

- Mogłabyś mi otworzyć drzwi, aniołku.

- Jasne.

Dziewczyna ruszyła do drzwi. Otwarła je, wypuszczając Jamesa na korytarz, a on niespodziewanie znów całuje, lecz krótko. Mężczyzna rusza w kierunku schodów. Inez wraca do pokoju, by założyć sandały na niskim obcasie, wziąć torebkę i żakiet oraz chwyta za jedną z walizek. Rusza do wyjścia, ale drogę zastępuje jej uśmiechnięty Jeremy, wychodzący z łazienki.

- Widziałem wszystko-oznajmia jej przyjaciel z lekkim rozbawieniem na twarzy.- Będziecie świetna parą, mówię ci.

Zaskoczona jego słowami, po prostu wpatruję się w niego. Czyżby był aż tak przewidujący, że mnie i Jamsowi się uda, a co jeśli nie? On go nie znał. Tak naprawdę, ja też go nie znałam, nie wiedziałam jakim naprawdę jest człowiek, pomimo, że wiedziałam już czym się zajmuje i gdzie pracuje. Owszem był bardzo uprzejmy i dżentelmeński. Wyminęłam Jeremy'ego, nie odzywając się oni słowem. Opuściłam pokoju. Schodząc po schodach zauważyłam na pół piętrze między drugim a pierwszy piętrze, wracającego Jamesa, podbiegł do mnie, przeskakując po dwa stopnie.

- Daj mi to-powiedział bez ogródek, chwytając za rączkę walizki. Nie zdążyłam nawet zaprotestować, gdy on już był koło portierni.

Westchnęłam, zrezygnowana i ruszyłam w ślad za nim.

- Mała poczekaj- usłyszałam za sobą głos Jeremy'ego. Zatrzymuję się przy schodach , odwracam się i widzę jak Jeremy ze Scottem niosą dwa pudła , które zostały w pokoju i torbę z laptopem, którą przewieszoną ma Scott na ramieniu. Kiedy obaj się ze mną zrównują idziemy w stronę głównego wyjścia z akademika. Na widok zaparkowanego, granatowego jaguara SUV-a, całej naszej trójce opada szczęka dosłownie.- Z ciemnego nieba powoli siąpię mżawka.- Szybko otrząsam się z wrażenia i zabieram od Scotta torbę z laptopem ,podchodzę do bagażnika, przy którym stoi James i wkłada walizkę. Kładę ją obok walizki.- Zanim zrobię krok w tył, przyłapuję się na tym ,że jestem obserwowana przez Jamesa.- Odwracam głowę w jego stronę i uśmiecham się. On także. Pewnie, byśmy tak stali wieczność, uśmiechając się do siebie, gdyby za moimi plecami nie wyrósł Jeremy z pudłem. Wzdrygnęłam się przestraszona i uciekam na miejsce obok kierowcy. Zatrzaskuję drzwi, skuliłam się na siedzeniu i chowam twarz w dłoniach, staram się też zapanować nad szaleńczo bijącym sercem.- Dostałam ataku paniki, po raz pierwszy od sześciu lat. Pierwszy atak miałam kilka dni po wyjściu ze szpitala, po tamtej imprezie...

Byłam wściekła, przerażona i spanikowana. Jedno wiedziałam na pewno, że muszę się uspokoić. Nie pożegnałam się z chłopcami. Nie miałam pojęcia, kiedy James uruchomił silnik samochodu i odjechał z pod akademika. Na szczęście James nie zadał mi żadnego pytania, dlaczego tak zareagowała. Milczał. – Jechaliśmy już dobre piętnaście minut, odważyłam się wyprostować na siedzeniu i spojrzeć na Jamesa, który pewnie prowadził auto jak zawodowy kierowca.-Oj!-Zauważył, że mu się przyglądam. Uśmiechnął się łobuzersko, a ja oblałam się szkarłatnym rumieńcem. Była to droga dojazdowa do autostrady, przy której znajdowała się przydrożna restauracja.

- Hej, aniołku-odezwał się, nie odrywając wzroku od jezdni.- dobrze się już czujesz-dodał, skręcając na parking przed restauracją.- Wzięłam głęboki wdech, bo w głowie miałam mętlik.- Nie byłam jeszcze gotowa mu powiedzieć o tym , co wydarzyło się prawie siedem lat temu.-Skinęłam szybko głową, dając mu do zrozumienia, że wszystko w porządku.

-Cieszę się- odparł z szerokim uśmiechem.- A teraz przyszła pora na obiecany lunch, chodź.-dodał otwierając drzwi po swojej stronie i wysiadł. Szybko obszedł samochód, a ja mogłam przez krótką chwilę podziwiać grę jego umięśnionych pleców pod modnym T-shirtem. Otworzył moje drzwi, jak na dżentelmena przystało i wyciągnął rękę, by mi pomóc wysiąść z auta. Gdy zamknął drzwi po mojej stronie, a następnie samochód. Wziął mnie za rękę i poprowadził w stronę ogródka przed restauracją, który był dobrze zadaszony.- Choć przestało już padać.- Kiedy jesteśmy przy stoliku.- James odsuwa dla mnie krzesło i gdy tylko się upewnia, że wygodnie siedzę- Uśmiecham się do mnie go. On też się do mnie uśmiecha. I szybko zajmuje swoje miejsce i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, natychmiast pojawił się kelner i złożyliśmy szybko nasze zamówienia.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
InezStanley
Użytkownik - InezStanley

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-06-15 17:21:13