Love in the saddle 14

Autor: InezStanley
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 1

„ Cześć Ptaszyno  :) Wyspałeś się. Tęsknię za Tobą cholernie. Dobrze, że mam takiego fantastycznego faceta jak ty. Miłego dnia Ci życzę  xxx Kocham cię.  Nessie „

Nie mogłem się przestać uśmiechać.

Postanowiłem do niej zadzwonić.

Odebrała po drugim sygnale.

- Witaj, Kochanie- przywitała się ciepło ze mną.- Pewnie jesteś już w pracy.

- Cześć , skarbie.

-Jeszcze nie, ale za chwilę będę pod budynkiem. Dziękuję ci za bardzo miłą wiadomość.

Zaśmiała się cicho.

- Ależ nie ma za co , kotku.

Tym razem to ja się zaśmiałem.

- A ty też dopiero zaczynasz, pracować- zapytałem ją. Znów się zaśmiała. Miała taki cudny melodyjny śmiech.

- Nie, mój drogi, od 5 rano jestem na nogach.

- O- zdziwiłem się trochę.- Nie za wcześnie, jak dla ciebie, aniołku. Nie miałaś ochoty dziś wylegiwać się dłużej w łóżku.

No tak. Tak wygląda przeważnie praca w ośrodku. Od świtu do nocy.

- Nie, bo mamy teraz dużo roboty. A stażyści nie są skorzy do współpracy.- poskarżyła się.- Nie wiem dla czego Nathan ich zatrudnił.- dodała lekko wkurzona.

Nie wiedziałem co mam jej na to poradził. Powinna to przedyskutować ze swoim bratem.

- Może powinnaś pogadać z Nathanem, może on coś na to poradzi.

- W porządku. Nie przeszkadzam ci. Miłej pracy, ptaszyno. Kocham cię.- Pożegnała się ze mną.

- Do usłyszenia, aniołku, Też Cię kocham.- Rozłączyliśmy się jednocześnie.

W niecałą godzinę byłem pod budynkiem kliniki. Budynek znajdował się przy północno- zachodnim wjeździe do miasta. Okalał go pięknym park. A na lewo od niego znajdował się pensjonat i sala gimnastyczna dla przyjezdnych. Od frontu budynek był oszklony. Szkło było matowe. Max wjechał na podziemny parking. Zaparkował przed windami. Zebrałem swoje rzeczy, a Max w tym czasie otworzył moje drzwi. Wysiadłem .

- Zadzwonię do ciebie, o której masz po mnie przyjechać.- oznajmiłem . Stanąłem przed windą. Odwróciłem się do niego.

- Oczywiście , proszę pana.-odparł i zamknął drzwi. Chwilę później wyjechał z parkingu.

Przywołałem windę i wsiadłem do niej. Wstukałem w klawiaturze kod piętra na którym znajdował się mój gabinet. Chwilę później znalazłem się w piaskowym ciepłym holu na ostatnim piętrze. Wysiadłem z windy. Na mój widok Bernard Wystrzelił jak z procy od swojego biurka, jak zwykle na jego twarzy pojawiał się promienny uśmiech.

- Ordynator Miller z Los Angeles , na wideokonferencji. Pilnie musi z panem omówić pewien przypadek swojego pacjenta.- powiedział i odebrał ode mnie teczkę. Położył ją w nogach biurka, a sam zasiadł na krześle obok z notatnikiem w ręku.

 - W porządku. Porozmawiam z nim. Jeśli to takie pilne.-odparłem, gdy tylko znalazłem się w mojej jaskini.- Czy coś jeszcze mam zaplanowane w tym tygodniu.- zwróciłem się do niego. Podszedłem do barku, by nalać sobie szklankę wody. Słuchałem go bardzo uważnie.

- A tak, proszę pana. Mianowicie, kolacja z przyjaciółmi  w „ the Dragons” , na godzinę osiemnastą w tę sobotę. Stolik zarezerwowany na pana nazwisko. Chyba to tyle, o reszcie pan wiem.- odparł i posłał mi szeroki uśmiech.

- Świetnie, dziękuję Bernard jesteś wolny.

- Do usług, szefie.- odparł i wyszedł z mojego gabinetu.

Wypiłem do dna zawartość szklanki, i z dziwnym niesmakiem spojrzałem na biurko, gdzie leżał mój laptop. A więc czas brać się do roboty. Zasiadłem do laptopa, gdzie już czekał na mnie ordynator Miller.

Najpopularniejsze opowiadania
Inne opowiadania tego autora

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
InezStanley
Użytkownik - InezStanley

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2019-06-15 17:21:13