Love in the saddle 14
Już miałem wyjść z gabinetu i osobiście sprawdzić , co jest grane , gdy w połowie drogi do drzwi, Jakiś młody chłopak koło trzydziestki wtargnął do gabinetu a zanim, Cameron i Bryan, moi ochroniarze. Facet wyglądał na silnego i rzeczywiście taki był, na pewno był ode mnie bardziej umięśniony i masywniejszy . Chłopak rzucił się na mnie, upadliśmy na ziemię i walnął mnie pięścią w twarz.- Krzyczał , że to za jego siostrę i za to, że teraz ona jest w psychiatryku.- od jego uderzenia zamroczyło mnie, ale oddałem mu.- Domyśliłem się, że to musi być brat Maggie.- Moi ludzie szybko nas rozdzielili.
Cameron Stiles spojrzał na nas.
- Szefie, w porządku.- zapytał, gdy już dźwignąłem się z podłogi. Czułem przeszywający ból po lewej stronie twarzy oraz to że krew cieknie mi z nosa. Na szczęście nie był złamany. Przysiadłem na biurku.- Skinąłem mu głową.
Bryan nadal trzymał w żelaznym uścisku szamoczącego się mężczyznę. On chyba był w gorszym stanie.- Zasadziłem mu takiego kopniaka, że prawdopodobnie złamałem mu jedno, bądź dwa żebra.- A niech ma za swoje, sukinsyn. Po Cameron skinął na niego, by ten wyprowadził intruza.- Czego on chciał ode mnie, po tak długim czasie. Pieniędzy? Czy może bym sprawił, że jednak jego siostrzyczka nie jest szurnięta? I jakimś cudem ozdrowiała? – czułem furię rozpierającą mi pierś. Dlaczego demony przeszłości nie mogą mnie całkowicie opuścić. Tak bardzo pragnę by to był tylko zły sen, ale to wraca tak nagle i niespodziewanie. Czego rodzina tej psychopatki chce jeszcze ode mnie.
- Bernard- krzyknął Cameron na mojego asystenta. Po chwili mój szef ochrony, a zarazem siostrzeniec Maksa. Sięgnął po telefon i wybrał numer na Komendę .
Po chwili ujrzałem jego sylwetkę w drzwiach. Gdy mnie zobaczył natychmiast, nic nie pobiegł po apteczkę i zimne kompresy. Po chwili, siedziałem już w fotelu w białym T-shircie z zimny kompresem na karku z głową między kolanami oraz kolejnym kompresem przy lewym policzku i chusteczką przytkniętą do nosa. Koszula nadawała się tylko do kosza. Bernard jakby, czytając mi w myślach, wyrzucił ją. Mój kaszmirowy sweter , wyszedł cało z tego incydentu.
Gdy , Cameron skończył rozmawiać przez telefon, oznajmił mi:
- Panie Ray, detektyw Tom Black zaraz się tu zjawi.
- W porządku- odparłem cicho.
- A co robimy z tym gościem?- zapytał, chodziło mu o brata tej suki.
Sam do końca nie wiedziałem co z nim począć. Nie wiedziałem czy moi ludzie mogą go przesłuchać, czy jednak zostawić tą sprawę policji. Jedno wiedziałem na pewno, że chcę się dowiedzieć, jakie motywy kierują tym typkiem. A kto to zrobi już mało mnie to interesowało. Najlepsza opcja jest taka, że policja powinna się nim zająć.
Bernard zmienił mi okład , choć był już zbędny , bo krew już przestała płynąć. Po dziesięciu minutach zniecierpliwiony odłożyłem ostrożnie kompres na gazę, wstałem od biurka i udałem się do łazienki, która przylegała do mojego gabinetu. Udałem się do niej. W lustrze zobaczyłem co ten złamas mi zrobił. Ślad na policzku, sięgał aż do oka, lekko zaczął sinieć, ale nie zauważyłem by to miejsce spuchło. Wyglądało to paskudnie. Nos też miałem zaczerwieniony. Szybko obmyłem twarz. Po chwili , wróciłem i narzuciłem na siebie sweter. Zasiadłem na kanapie A Cameron w tym czasie grzebał coś w swoim telefonie, jednocześnie wydawał polecenia przez słuchawkę.