Love in the saddle 12
- Dlaczego mi się przyglądasz, kochanie.- zapytałam zaciekawiona i szczelniej owijając się ręcznikiem.
- Cóż skarbie, jesteś piękna i nie mogę się na ciebie napatrzeć, aniołku- dodał skradając mi całusa.
-Pójdę się ubrać, ok.
Skinęłam głową. Wszedł z łazienki. Przy każdym kroku krople wody spływały po jego plecach w seksowny sposób. W ekspresowym tępię wytarłam się i ubrałam bieliznę, którą miałam wczoraj na sobie. Tylko, że halkę zmieniłam na zwykły biustonosz. Włożyłam na siebie szlafrok. Spojrzałam na siebie w lustrze. Moja twarz była rumiana . O matko bosko, ależ byliśmy niegrzeczni. Było cudownie, przyjemnie. Szybko poprawiłam moje krótkie włosy i wyszłam z pomieszczenia.
- Gotowa- powiedział Jamie, który siedział na łóżku i obserwował mnie płonącym wzrokiem. A jednak akcja pod prysznicem , była dobrym posunięciem. Zauważyłam, że w ręku trzymał swojego, Black Berry Z30. A na stoliku, leżał mój iPhone Z5. Czyżby sprawdzał mnie , czy nie mam aby kogo na boku? Niedorzeczne? Nigdy bym go nie zdradziła. Kocham go.
- Daj mi minutkę- odparłam i skierowałam się do garderoby po dres. Wychodząc w pełni ubrana, natknęłam się na Jamiego, czekającego na mnie przy drzwiach.- Uśmiechamy się do siebie. Podeszłam do niego, a on przyciągnął mnie do siebie. W moje nozdrza uderza, niesamowity zapach jego drogich perfum i z nuta żelu pod prysznic. MMM… Boska mieszanka. Szepczę mu do ucha:
- Dziękuję ci za wczorajszą noc. Było cudownie.
Czułam jak jego klatka piersiowa wibruje od wstrzymanego śmiechu.
- Sądziłem , że żałujesz tego co między nami się wczoraj wydarzyło.
- Nie żałuję, naprawdę.
- A więc, szalejesz za mną , aniołku- zamruczał tuż przy moich ustach , zanim mnie pocałował.
Zarumieniłam się słysząc te słowa. No jak tu nie szaleć za tak wspaniałym facetem. Kochającym, przyjacielskim… mogłabym jeszcze wiele cech mu przypisać. Wbiłam wzrok w jego tors. James ujął mój podbródek, bym na niego spojrzała.
- Nessie, kocham cię- szepnął gdy tylko przerwał pocałunek. Po prostu nie byłam wstanie złapać tchu.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo za Tobą szaleję- odszepnęłam.- Myślę o Tobie przez całą dobę. Martwię się o ciebie, i kocham cię do szaleństwa. Jeszcze nigdy nikogo tak nie kochałam jak ciebie.- dodałam i pocałowałam go. Jamie oddał mi pocałunek, równie czule, jak ja, ale trochę nieśmiałe, jakby się bał, że za chwilę zniknę.
Dziesięć minut później, opuściliśmy mój pokój. Trzymając się za ręce, weszliśmy do jadalni i zasiedliśmy do stołu w jadalni z resztą domowników.
Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie nad wejściem do kuchni . Wskazywał dziesiątą rano.
- James zostaniesz do jutra?- zwróciła się do niego moja mama, gdy sprzątała ze stołu, bo właśnie skończyliśmy jeść.
James na jej pytanie , uśmiechnął się przepraszająco.
- Przykro mi, pani Davis, jutro z samego rana muszę być w klinice- odparł mój ukochany.- Za godzinę wyjeżdżam- dodał i spojrzał na mnie.
Co jest grane? On dziś wyjeżdża? No tak. Jutro poniedziałek. Praca.
Już zaczynałam za nim cholernie tęsknić, a on jeszcze dobrze nie opuścił mojego domu. Zastanawiałam się, kiedy znów się spotkamy. A z drugiej strony to był naprawdę udany weekend.
- Och, jaka szkoda-mruknęła moja mama i wyszła do kuchni, zostawiając nas samych.
- Sądziłam, że wyjedziesz dziś wieczorem stąd.
- Obiecałem rodzicom, że do nich wpadnę.
No tak rodzinny obiad. Ciekawa byłam jacy są bliscy mojego ukochanego, i czy kiedyś ich poznam osobiście. Jednego byłam w stu procentach pewna, że wychowali wspaniałego syna, na porządnego człowieka.