KTO DROGĘ SKRACA...
. Ewa otworzyła oczy i ujrzała nad sobą pochylone stworzenie o skundlonej i zabłoconej sierści. Jej pierwszą reakcją był krzyk, który bezwiednie wyrwał się z jej ust. Następnie chwyciła gruby kij, który leżał od wczoraj pod ręką.
- Ewka, no uspokój się! - "monstrum" przemówiło głosem Marka.
- Jezu, ale mnie przestraszyłeś! - Ewa położyła dłoń na sercu - Dawno wstałeś?
- Nie, dwie sekundy przed tobą.
- Sprawdziłeś, co tak śmierdziało?
- Jeszcze nie. Chodź, razem sprawdzimy.
Ruszyli w dół wąskiego przejścia oświetlanego teraz smugą światła padającego z zewnątrz. Im głębiej schodzili, tym silniejszy stawał się odór. Przez cały czas musieli iść pochyleni, ale teraz zauważyli, że tunel ten nie jest dziełem tylko zwierząt. Wyraźnie było tu widać ślady pracy rąk ludzkich.
W pewnym momencie tunel się skończył, a przed nimi ziała w ziemi dziura o wymiarach mniej więcej dwa na dwa metry. Powietrze było tu tak gęste od smrodu, że Marek myślał, iż znowu zobaczy, co jadł wczoraj na śniadanie. Gdy przyjrzeli się uważniej dziurze przed nimi, zauważyli w dole tylko jakąś bezkształtną masę. W niektórych miejscach wydawała się ona poruszać. W chwili, gdy światło słoneczne doszło do brzegów dołu, coś błysnęło na dnie. Ewa popatrzyła w to miejsce i zamarła.
Światło odbijało się od małego pierścionka, który był założony na palec kobiecej dłoni. Dopiero teraz Ewa zdała sobie sprawę z tego, co tak naprawdę widzi w dole. Kłębowisko głów, włosów, rąk, nóg i wszechobecnej krwi! Teraz to Ewa nie wytrzymała; zgięła się wpół obok dołu i zwymiotowała. Pociągnęła Marka za rękaw i biegiem rzuciła się do wyjścia. Z gardła co chwila wydobywały jej się ni to krzyki, ni to piski. Z przerażeniem w oczach dobiegła do wylotu tunelu. A za nią niczego nierozumiejący Marek, który nie zdążył zobaczyć zawartości dołu, bo Ewa od razu go zawróciła.
Przy samym wyjściu stał mężczyzna. Można by nawet powiedzieć, że chłopiec. Miał na oko jakieś dwadzieścia lat i wyraźnie było widać, że jest upośledzony umysłowo. W ręku trzymał nóż myśliwski o ostrzu lśniącym w świetle porannego słońca. Chłopiec popatrzył na nich mocno zdziwionym wzrokiem.
- Kim jesteście? - zapytał.
- A ty? - odpowiedziała pytaniem Ewa - Czy to ty ... im to zrobiłeś?
- Nie! - wykrzyknął chłopiec - Ja o niczym nie wiem! - po chwili zmienił temat - Ładna jesteś. Lubię patrzeć na ładne ko ...
Nie dokończył, bo Marek rzucił się na niego z krzykiem. - Morderca!!!
- Nie! To nie ja! Ja nie robię krzywdy innym! - wykrzykiwał chłopiec.
Marek chwycił drąg, który znalazł wczoraj. Skierował się z nim w stronę chłopca.
- N I E ! ! ! - krzyknął tamten i zamachnął się nożem na Marka.
Marek nie zdążył się odsunąć. Ciemnoczerwona krew spływała mu z szyi na ubłoconą kurtkę, bluzę i spodnie. Z jego gardła wydobyło się dzikie rzężenie. Po chwili upadł na twarz, rozbijając o leżący kamień szkła swoich okularów. Kawałki szkieł zmieszały się z błotem i krwią, tworząc prawie jednolitą maź.
- Marek!!! - Ewa ze strachem w oczach spojrzała najpierw na kolegę, potem na zdezorientowanego chłopca.
Dziewczyna nie czekała, aż przyjdzie na nią kolej. Czym prędzej rzuciła się do ucieczki.
- Ja nie chciałem ... Co ja zrobiłem? - chłopiec pochylił się nad Markiem, próbował go podnieść, a po chwili zaczął gorzko i bezradnie płakać.
Ale tego Ewa nie widziała.
&n