KTO DROGĘ SKRACA...
bsp; Z krzykiem na ustach biegła na oślep przez las. Gałęzie smagały ją po twarzy, jeżyny chwytały za ubrania i sprawiały, że co chwila lądowała w błocie. Nie zważała jednak na to i, cały czas krzycząc, podnosiła się z ziemi i biegła dalej. Kiedy już całkiem straciła głos znalazła się nagle poza ścianą drzew. Była mocno zaskoczona, bo kiedy szli z Markiem w głąb lasu, to przeszli około półtora czy dwóch kilometrów. A tu nagle, tak zwyczajnie, po jakichś dziesięciu minutach biegu (wliczając oczywiście upadki), las się skończył?! Dopiero po chwili Ewa zdała sobie sprawę, że nie biegła po swoich wczorajszych śladach, ale skręciła lekko w bok i przecięła kawałek lasu na skos, co skróciło nieco jej drogę. Stanęła przed ścianą lasu na jakimś polu. Obok niego stał dosyć duży dom z okazałym podwórkiem i pełnym kwiatów ogródkiem. Pobiegła w kierunku domu. Na podwórku stał wysoki mężczyzna z papierosem w ustach i z ciekawością spoglądał na biegnącą ku niemu przez błotniste pole dziewczynę.
Ewa stanęła przed nim i wskazała ręką w kierunku lasu. Nie mogła wydobyć z siebie słowa, a jedyne, co jej się udało, to żałosny płacz.
- Ej, no co jest? - mężczyzna podszedł do Ewy.
- Jaskinia ... - tylko tyle mogła wyszeptać.
Wyraz zaniepokojenia na twarzy mężczyzny ustąpił miejsca wściekłości wywołanej tym jednym wyrazem. Skąd ona mogła wiedzieć o jaskini? Nikt przecież o niej nie wiedział. Tak dobrze ją ukrywał. Nie było mowy o żadnej pomyłce. Na pewno nie chodziło o jakąś inną jaskinię, bo tylko "jego" jaskinia mogła napędzić jej takiego strachu. No i teraz miał problem.
- Poczekaj, opowiedz mi wszystko od początku. - poprosił.
Ewa opowiedziała mu o drodze na skróty, o zgubieniu się w lesie, o znalezieniu jaskini i kobiecych ciałach w środku.
- To na pewno ten upośledzony chłopiec! On miał w ręku nóż! On zabił Marka!
- Wojtuś? Na pewno nie! On by muchy nie skrzywdził! Twój kolega go po prostu przestraszył, a wiesz przecież, że nawet najłagodniejsze zwierzę broni się w sytuacji zagrożenia. A poza tym Wojtuś nigdy nie podniósłby ręki na kobietę. On uwielbia piękno, a kobieta to dla niego symbol piękna. A nóż dostał ode mnie, bo też mu się podobał.
Mężczyzna na chwilę zamilkł.
- Więc mówisz, że właściwie nikt nie wie, że tu jesteście?
- No, nie. Mieliśmy jechać całkiem inną trasą. A poza tym komórki nam się rozładowały wczoraj.
- Aha ... - mężczyzna podrapał się po brodzie. "Wszystko jest w porządku. Nikt o nich się nie dowie. Bo nikt nie wie, że ona tu jest. ", ucieszył się w duchu.
- Niech pan wezwie policję, dobrze? - z zamyślenia wyrwał go głos Ewy.
- A tak, oczywiście. Chodź, razem to zrobimy.
Mężczyzna wziął Ewę pod ramię i poprowadził na tyły domu.
Głuchy odgłos uderzenia łopatą w głowę był raczej niesłyszalny dla nikogo oprócz mężczyzny. Ale jemu on nie przeszkadzał. Wytarł w trawę kilka włosów, które przylepiły się wraz z krwią do łopatki.
- Ładna! Jeszcze jedna ładna!
- Tak, Wojtuś! Ładna, ale wścibska. - powiedział mężczyzna, po czym wrzucił ciało Ewy do dołu.
KONIEC
PAŹDZIERNIK 2000