...nasze słowa...czyli w warsztacie samochodowym
Czasami twórca może stworzyć coś w najmniej oczekiwanym miejscu...czasami muzą może być najdziwniejsza rzecz...czasami słowa sypią się jak błoto spod kół samochodowych... ;) ...słowa zaczynają istnieć w brzmieniu ciszy...nabierają kształtu i nieśmiało wychylają się w stronę rzeczywistości. ...słowa powstają in statu nascendi, zanim jeszcze narodzą się w myślach. ...nasze słowa zaistniały w huku pracujących maszyn. Między jednym wysiłkiem a drugim. Tak po prostu zaistniały, wypełniając puste przestrzenie odpoczynku. Nie pozwalały usiąść i spojrzeć na efekty pracy, tylko mobilizowały do tworzenia. Sprawiły, że praca pozornie mechaniczna i odruchowa stała się kreatywna. Że nawet w zaciemnionej piwnicy warsztatu możemy uwalniać cząsteczki nas samych. Brudny, roboczy kombinezon stał się częścią nas. Stał się tak osobisty i „swojski”, że tworzył z nami, pozostawiając po sobie brudne muśnięcia szorstkiego materiału. I chociaż wydaje się to bardzo przyziemne i zbyt błahe, aby zostało spisane językiem poetów – jest to nadal proza życia z wtrąceniami lirycznego „ja”. Jest to tak prawdziwe, jak nigdy dotąd. Bo pisane życiem i dłonią naszego małego świata, który same wykreowałyśmy. Mimo że scenariusz niektórych dni jest bardzo do siebie podobny, zawsze wraca się bogatszym o te kilka zdań na tabula rasa historii każdej z nas...