Kret

Autor: brunokadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? -2

– No pewnie, że zrobimy.

– Ok, raczej będziemy. Buziaki, mamuś.

– Pa, córciu.

Kobieta była zadowolona. Bała się, że Kasia się obraziła. Chociaż powinna rozumieć, jak ten kret niemiłosiernie uprzykrzał życie jej matki.

 


Mieszkanie było już wysprzątane. Stary jak co wieczór siedział z piwem przed telewizorem, nigdzie się już dziś nie ruszy, ewentualnie do lodówki po kolejną puszkę i do łazienki na siku. Kobieta mogła sobie otworzyć Karmi, rozsiąść w fotelu, położyć nogi na pufie i obejrzeć ulubione Szkło Kontaktowe na TVN-nie.

Wzięła butelkę z lodówki i podeszła do okna, popatrzeć na zrujnowany ogród. Nie zazna spokoju, dopóki ten szkodnik będzie zatruwał jej życie.

I nagle ją oświeciło.

– Przecież najwięcej kopców pojawia się rano.

W ciągu dnia o wiele mniej.

– Ranny ptaszek z tego zasrańca. Już ja cię urządzę.

W głowie wykiełkował plan.

 


***

 


Wstała bardzo wcześnie, było jeszcze ciemno. Na koszulę nocną zarzuciła kurtkę starego i wyszła. Wzięła szpadel z piwnicy, mały stołek i ostrożnie stąpając dotarła na środek ogrodu. Usiadła i czekała.

Potworne zimno ciągnęło od ziemi i gołe stopy w klapkach szybko skostniały. Żałowała, że nie włożyła chociaż podkolanówek. Jednak nienawiść do kreta grzała na tyle mocno, że nawet jej do głowy nie przyszło odpuścić. Najważniejsze to ukatrupić śmierdziela. Kiedy zobaczy wypiętrzający się kopiec, już nie pozwoli mu uciec. To się musi dziś skończyć.

Zaczęło świtać, wtedy zobaczyła, co kret zrobił, kiedy czekała.

– To gnój.

Tuż pod jej nosem odbudował dwa stare kopce. Miała ochotę poderwać się, kląć i naparzać w nie szpadlem. Tyle czasu ją upokarzał ten mały, ślepy szkodnik, a teraz jeszcze tak bezczelnie dolał oliwy do ognia.

Ledwie się powstrzymała. Da upust złości, kiedy go dopadnie. Zacisnęła zęby, mocniej ścisnęła trzonek i czekała dalej. Było już jasno, teraz nie będzie miał szans.

Wyglądała, jak cudaczna figura ogrodowa. Nieruchoma, napięta, jak żołnierz na froncie, odbierała każdy dźwięk i ruch. Wszystkie zmysły i myśli były skupione na przeciwniku.

Świat jeszcze spał, oprócz kilku ptaków, wiatru i tej szumowiny pod ziemią.

 


Minęło tyle czasu, że mąż już wstał i zaczął jej szukać.

– Hahaha, no głupia baba! – śmiał się z okna.

– Zamknij że się!

Wiedziała, że przez te krzyki z polowania nic dziś już nie będzie.

– Musiał wydrzeć mordę. Już go prawie miałam – warczała wstając ze stołka.

Jutro spróbuje znowu, lepiej ubrana i uzbrojona w latarkę. Tymczasem wpadła do domu, jak pijany chłop szukający awantury.

– I co, musiałeś mordę wydrzeć?

Miała ochotę zdzielić starego w łeb.

– Durna babo, zwariowałaś do reszty!

– Masz mi na jutro załatwić latarkę! Przydaj się na coś, nieużyty jajcodrapie!

Trzasnęła drzwiami od łazienki.

– Szurnięta baba – fuknął pod nosem. – Granaty sobie załatw!

Poszedł do piwnicy szukać latarki.

 


***

 


Zapomniała na chwilę o krecie, kiedy robiła obiad. Gołąbki wymagają sporo pracy, a nagotowała cały gar. Frytki usmaży, jak przyjadą. Na razie wlała świeży olej.

Straszny był z wnusia frytkożerca. Uwielbiała patrzeć, jak w nieprawdopodobnym tempie te małe usteczka pochłaniają jedna za drugą. Widok małej, słodkiej buzi niesamowicie ją rozczulał.

Uwielbiała rozpieszczać wnuczka i psuć córce robotę wychowawczą. Nie zdawała sobie sprawy, z jaką premedytacją trzylatek owinął ją sobie wokół paluszków.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
brunokadyna
Użytkownik - brunokadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-10-11 00:53:04