Kret
Nie mogła sobie darować, że brzydko potraktowała go wczoraj pod oknem, że mogła wywołać w nim choć cień smutku i niechęci do babci.
Wszystko przez tego pieprzonego kreta.
***
– Strasznie wygląda ten ogród. Ale dalej uważam, że nie jest wart takich nerwów. Wykończysz się – powiedziała córka.
– Nie pozwolę, żeby robił taki syf. Jutro dorwę tę mendę, na pewno.
– Już jest syf, a ty tylko tracisz zdrowie. Jeszcze, żeby jakieś kwiaty były albo nie wiadomo ile pracy włożone. Ale to tylko trawa.
– Nieważne. To moja trawa i ma tego skurczysyna nie być.
Ojciec usłyszał i przyleciał do kuchni.
– Hahaha, będzie polować na niego, głupie babsko. Rano wzięła sobie stołeczek na środek ogrodu i czekała ze szpadlem, żeby go zdzielić w łeb, głupia.
– Pójdziesz, ty! Nieużyty dziadu! – Zamachnęła się ścierką.
Chłop się uchylił i dostał w ramię.
– Tylko szydzić potrafi, a nic nie zrobi!
– Latarkę masz, leży na komodzie, szurnięta stara.
Kasia nic nie mówiła, nie było sensu. Rodzice całe życie tak z sobą rozmawiali.
– Maciuś, smakowały gołąbki? – zapytała babcia.
– Nie.
– No coś ty, nie smakowały ci? A ja się tak starałam, żeby były dobre.
– Smakowały, przecież zjadł – powiedziała Kasia.
– To jak niuniu, dobre, czy niedobre?
Niektóre babcie łakną uznania wnucząt, jak heroinista działki.
Chłopczyk pokręcił główką.
– Niedoble.
Kasia zaczęła się śmiać, a babcia posmutniała.
– No wiesz, a ja cię tak kocham i chciałam, żeby ci smakowało.
– Mamo, przestań wzbudzać w nim poczucie winy, co to, gra na uczuciach? Daj spokój.
Kobieta wstała niepocieszona i zaczęła zbierać talerze.
– Maciuś, a masz ochotę na frytki? – zapytała.
– Taaaak!
Wybuch radości zadowolił babcię. Wydarła się za to na dziadka, kiedy podniósł się, żeby wynieść talerz.
– Do zmywarki od razu!
– Zamknij się, babo. – Zwrócił się do córki.
– Jedziemy? Chciałbym już wypić piwko.
– A gdzie wy jedziecie? – zapytała kobieta.
– Nie mamy prądu w sypialni i w przedpokoju. To chyba nie bezpiecznik, tylko cała ta część z bezpiecznikami, bo pstrykam i nie działa. Tata zobaczy, czy da się coś z tym zrobić, czy trzeba kupić całą tę część.
– A frytki?
– Niedługo będziemy, Maciuś zje, a my jak wrócimy.
– A dziadek piwko. – Nachylił się do wnuczka, żeby ten go pacnął, jak miał w zwyczaju, kiedy twarz dziadka znajdowała się za blisko.
– Maciuś, nie podnoś ręki na dziadka, bo ci uschnie. Tato, nie pozwalaj mu.
Mały skupił się na bajce, a kobieta zapytała.
– Ty stary pijaczyno, codziennie będziesz chlał piwo?
– Jakie chlał, głupia babo?
– Tato, chodźmy już.
– Ech, idiota. Wracajcie szybko.
Kobieta zabrała się za obieranie ziemniaków. Kiedy wystarczyło na pierwszą porcję, zapaliła gaz pod olejem, wypłukała ziemniaki i zaczęła kroić w paski.
Z pokoju przybiegł Maciuś.
– Jus są flytki?
– Jeszcze nie, za chwilę. Idź oglądaj jeszcze, zawołam cię. A może chcesz soczku?
– Taaak!
Wnuczek z małym kubkiem poszedł do pokoju.
– Tylko nie rozlej!
Olej wzburzył się gniewnie po zanurzeniu sitka z pierwszą porcją. Babcia wyciągnęła talerz z szafki i sięgnęła na parapet po ręcznik papierowy, żeby po usmażeniu wysypać na niego frytki. Wyjrzała przy okazji przez okno i zobaczyła w ogrodzie dwa świeże kopce.