Koloman: Księga Przeznaczenia
KSIĘGA PRZEZNACZENIA Prolog „...Wkrótce walki przenoszą się na terytoria Euve. Koloman staje się obrońcą swego państwa, ale przede wszystkim ukochanej księżniczki. Po paru latach walk ze zmiennym szczęściem państwo Kolomana I stoi na skraju ruiny. Lecz król się nie poddaje - postanowił walczyć do końca. Nie mógł zawieść swojej miłości ani wiary poddanych. Nadal miał niezłomną nadzieję na zwycięstwo, choć królestwo stało już na skraju przepaści. Oto jak bezgraniczna miłość potrafi doprowadzić do destrukcji całe państwa, królestwa i czasami także narody. Ale przede wszystkim do zniszczenia życia wewnętrznego każdego człowieka, nawet króla. Bo ta miłość tragiczna, nieszczęśliwa razem ze swoją zawsze nieodłączną towarzyszką - kosą śmierci - już zaczęła zbierać swoje żniwo...” Tłumaczenie z: KOLOMAN: KSIĘGA PRZEZNACZENIA. Wysoki, barczysty wojownik przepychał się między stolikami, wykrzykując, aby zejść mu z drogi. I mężczyźni ustępowali mu rzeczywiście - wyglądał bowiem groźnie. Muskularny, wyćwiczony tors okrywała błyszcząca kolczuga. Spod bryczesów wyłaniały się potężne nogi, nade wszystko zaś przyciągały wzrok niebieskie, aż mroźne jak lodowce oczy. Zatrzymał się na środku tawerny, odrzucił do tyłu czarną jak smoła grzywę i rozejrzał się powoli dokoła. Jego wzrok prześlizgiwał się po twarzach siedzących pod ścianami gości - lecz na żadnej nie zatrzymał się dłużej. Widocznie nie było tego, kogo oczekiwał. Nie chciał chyba pytać, gdyż ponownie omiótł spojrzeniem salę i skierował się ku wyjściu. Zatrzymał się przed tawerną, spojrzał w górę, jakby upewniając się, że jest we właściwym miejscu. Tak, szyld nad tawerną wprost krzyczał: "Krwawy Orzeł". A więc to tutaj. Teraz należy tylko czekać. Właśnie zastanawiał się, jak powinien postąpić, kiedy tuż przed nim zatrzymał się ktoś i usłyszał słowa: - Witaj, Majronie. Dawno się nie widzieliśmy. - Witaj, Kolomanie. Domyślam się, że nie wezwałeś mnie dla samej przyjemności widzenia. Masz jakieś ciekawe wiadomości? Mężczyzna nazwany Kolomanem, nieco wyższy od Majrona, przypominał go wyglądem. Podobny ubiór, choć kolczuga mocno sfatygowana, a szyszak pognieciony, taż sama siła woli i nieugiętość spojrzenia. Oczy intensywnie zielone patrzyły jednak teraz przyjaźnie a dłoń uniosła się ku powitaniu. - Przyjacielu. Zawsze miło Cię widzieć. Lecz do rzeczy. Doszły mnie słuchy, że bliski Ci Hrabia Brandt zaginął. Wracałem właśnie z Pogranicza Babilońskiego, postanowiłem więc wstąpić do Hermenii. Wysłałem Ci wiadomość i oto jestem. - Opowiadaj więc - wszystko co ma związek z Brandtem bardzo mnie interesuje - Majron badawczo przyglądał się Kolomanowi. - Niewiele tego. Hrabia przechowywał podobno dla Ciebie jakąś księgę, niezwykle cenną - tak sądzono - która zaginęła wraz z nim. Żołnierze opowiadają, że widzieli zjawę, która porwała go i uniosła ze sobą. Byli tak przerażeni, że wprawdzie poznali hrabiego, ale oprócz słowa "zjawa" nie umieli nic powiedzieć. Nie widzieli jej nigdy wcześniej, z nikim im się nie kojarzyła. Ale ja domyślam się, gdzie może mieszkać. Jest tylko jedno takie miejsce. To Wyspa Śpiących na Jeziorze Gahra. - Nie znam tego regionu - odrzekł Maj. - Nie przejmuj się, Majronie. Tak się składa, że znam ten teren. To w środkowej części Krain Agawy. Nie tak daleko stąd. - Ustalmy więc strategię i do dzieła. * * * Ranek zastał wojowników w drodze. Konie wypoczęte parskały raźno i minęło dobrych kilkanaście godzin, gdy jeźdźcy i wierzchowce poczuli zmęczenie. - Majronie, poszukajmy jakiejś karczmy. Chętnie zjadłbym coś i przespał się porządnie. - Ja też, ledwo trzymam się w siodle. Myślę, że niedługo ujrzymy mury Naski i tam znajdziemy odpowiednie miejsce. - Już wyłaniają się z mroku. Widzę wieżę wartowniczą i mury. Brama była już zamknięta. Na głośną interwencję przybyszy w otworze muru ukazała się głowa wartownika. - Kto tam? Majron w odpowiedzi błysnął pierścieniem. Głowa zniknęła, a po chwili otworzyły się w bramie małe drzwiczki