Kochaj, rzuć, płać, albo...

Autor: Grimdog
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

- Zatem… - skrzywiłem się

- Kochaj, rzuć, płać, albo spierdalaj – wyrzuciła z siebie jadowicie.

Wiedziałem, że rozmowa jest skończona. Po prostu wiedziałem. W tak banalny sposób? Może wcale taki nie był. Może uznała, że niczego więcej nie zrozumiem, o ile cokolwiek zrozumiałem przez ten czas. Może to ja uznałem, że nie warto już więcej rozmawiać?

Ale zostawiła mi wybór. Albo i nie…

Może to ja go sobie zostawiłem. Byłem jedną z tych możliwości. Musiałem dokonać wyboru. Tak czy inaczej, wybór musiał się dokonać.

Na jej twarzy tlił się lekki uśmiech. A w oczach dostrzegałem rozbawienie. Żadnego żalu, tęsknoty, poczucia winy? Tak mi się przynajmniej wydawało. Ale nie mogłem siedzieć tu i zastanawiać się nadal nad tym, co mnie tak naprawdę mało obchodziło. Musiałem wybrać.

Tak czy inaczej. Wybrałem.

 

 

 

 

Kuchnię zalewała ciemność. Tylko kilka warkoczy światła ulicznych latarni, wpadało przez zamknięte okno. Para z herbaty wiła się, ulatując w górę, w migotliwym blasku ekranu laptopa. Kolejny raz odprawiałem swój mały rytuał. Stałem przed zimną szybą okna, czekając, aż herbata wystygnie, wsłuchując się w szelest białego szumu, który kłębił się na ekranie. Chyba musiałem znaleźć sobie celowość. Stąd musiałem coś zrobić, byle tylko nie stać tutaj na darmo, mając wrażenie, że to pierwsze oznaki obłędu.

Jak zwykle jej nie usłyszałem. Podeszła bezszelestnie, niemal przepływając przez kuchnię. Zastanawiałem się, czy to dlatego, że jest tak delikatna, czy dlatego, że ja nie zauważałem jej obecności.

W szybie nadal widziałem tylko swoje odbicie, pomimo tego, że Emilia stała tuż za mną, oplatając mnie w pasie rękoma.

 

- Wracaj do łóżka – Powiedziała, jak zwykle w tej sytuacji.

A ja, jak zwykle odpowiedziałem, że zaraz przyjdę… To też już był rytuał, dla niej zupełnie taki sam. Brała w nim udział. Właściwie, bez niej chyba nie miałby on sensu.

Pocałowała mnie w policzek i złożyła głowę na moim ramieniu, wpatrując się w ciemność za oknem.

- Znalazłeś…? – Zapytała dobrodusznie.

- Nie wiem… - odpowiedziałem jak zwykle.

Wszystko było jak zwykle. Odeszła tak samo cicho, jak się pojawiła, a ja zostałem sam na sam ze swoim odbiciem w szybie i brudną ulicą poza nią.

Przyłożyłem dłoń do zimnej powierzchni szyby. Po raz kolejny mając nadzieję, że poczuję coś więcej, niż tylko chłód i opór. Ale wszystko było jak zwykle.

 

Emilia… była jedną z możliwości. Ale czy którakolwiek z nich była właściwa? Miałem wrażenie, że to nie ja dokonuję tego wyboru. Byłem więźniem. Więźniem samego siebie. A ona zupełnie się nie liczyła. Była niczym eksponat na wystawie osobliwości. Wyjątkowa, niezwykła, niepowtarzalna w skali naszego subiektywizmu. Tandetna, kiedy tysiące ludzi znało ją, oglądało i wygłaszało o niej swoje opinie.

Każda jest jedyna w swoim rodzaju. Lecz ani Emilia, ani żadna inna, nie miała zielonych oczu. Nie smakowała, jak mały pokój w brudnej spelunie, który odwiedziłem pięć lat temu.

Czasem wracam do niego… myślami. Ale nie odwiedzam. Boję się.

Nie wiem, czy bardziej tego, że ją spotkam, czy tego, że jej nie spotkam.

 

Podszedłem do stołu i zamknąłem laptopa, z którego ekranu sączył się śnieg. Niezliczone ilości białych kropek, wirujących w jakiejś szalonej ekstazie. W jakimś dziwnym porządku. To wszystko, czym była. Co zostało z tamtych nagrań. Czy była? Czy był sposób aby to sprawdzić? Emilia nie była właściwym wyborem. Właściwym sposobem…

Ale czy popełniając wszystkie możliwe błędy, znalazłbym w końcu właściwą odpowiedź?

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
Grimdog
Użytkownik - Grimdog

O sobie samym: (Nie mam internetu i nie będę miał. Może więc zajrzę tu tylko okazjonalnie.) Posiadam też profil na interia pl pod tym samym nickiem, co i tutaj (w serwisie "znajomi"). To, jeśliby ktoś miał ocohtę dowiedzieć się nieco więcej.
Ostatnio widziany: 2010-08-07 16:09:57