ANIOŁY
Widuję anioły sześcioskrzydłe. Ludzie mówią, że to z głodu. Ale ja nie jestem głodna. Moje ciało jest pokarmem samo w sobie i samo dla siebie. Słowo stało się ciałem, a ciało pokarmem. Czy ja bluźnię? Jeśli tak, to skąd się biorą te wszystkie anioły w mojej głowie, albo wokół mnie? A może to samo zło mami mnie obrazami trzepoczących skrzydeł? Nie wiem. Ale i tak widuję anioły sześcioskrzydłe. Nic nie wiem. Czuję się taka słaba. Jestem za ciężka, by polecieć razem z nimi do nieba. Ciąży mi moje ciało. Boję się, że mogę nie być niczym więcej... Boże, czy ja bluźnię? Przychodzą do mnie stare kobiety. Oczekują cudów. Tak mówią i odmawiają różańce. Głowa mnie od tego boli, ale nie mam siły im o tym powiedzieć. Jeszcze uznałyby, że diabeł mnie podkusił, a to nie diabeł, tylko te anioły. Jest ich coraz więcej. Słyszę szum ich skrzydeł. Był jeden doktor. Dziwił się, że żyję. Nie ruszam się. Nie mam ochoty. A oni wciąż przychodzą, żeby się przede mną modlić, jakbym była jakimś świętym obrazkiem. Przestałam jeść, bo pragnę odlecieć razem z aniołami. Znowu jest ich więcej. Wiem, że chciałyby mnie wziąć za ręce i pociągnąć za sobą do góry. Chcę być taka jak one. Muszę stać się aniołem. Czystą miłością. Ciągle nie mogę się wznieść. Nie wiem, jak długo już to trwa. Może muszę najpierw umrzeć. A jeśli wszystko wtedy się skończy? I przestanę widzieć anioły? Boże, czy ja bluźnię? Coraz mniej widzę. To chyba dobry znak. Aniołów nadal przybywa. Przyszedł dziś (a może rok temu?) także i on. Poznałam. Chyba błagał o coś, bo klęczał trochę inaczej niż stare kobiety. Nie wiem, o co mu chodziło. Nie rozumie, że anioły przylatywały już wcześniej i on nic na to nie mógł poradzić. Ja sama nie mogłam. Były ze mną zanim się narodziłam, ale oddały mnie światu. To chyba jakaś próba. Życie jest egzaminem. Tak bardzo chciałabym go zdać i dostać się na powrót do nich. Do moich aniołów. O, aniołki kochane, pomóżcie. Wyciągnijcie mnie z tego ciała i zabierzcie ze sobą. Przestałam krwawić. Nie pocę się. Nie mam zapachu. Aniołowie też nie pachną, bo nie mają ciał. To chyba znak, że zaczęłam znikać. Powoli wygrywam z ciałem. Dziś po raz pierwszy słyszałam, jak śpiewają. Chyba otworzyło się moje ucho wewnętrzne, bo nie słyszę już zdrowasiek, tylko śpiew aniołów. To cudowne. Chcę tak śpiewać. Nigdy nie umiałam. Nie, Panie, wybacz moją ohydną pychę. Wybacz. Chcę Ci pokornie służyć. Oddaję się Tobie cała. Anioły muskają mnie swoimi lekkimi skrzydłami po ciele. Są już wszędzie. Przesłoniły mi dawny świat. Czuję je, choć nie mogę ich dotknąć. Jeszcze tylko troszkę...