Kiedy inni śpią

Autor: brunokadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

– Niegrzeczna.

Poprawiam fujarę i idę po pełen baniak. Kiedy wracam, Klaudia siedzi, jak siedziała. Plecy proste, biust wypięty, ale tym razem nogi rozłożone, podciągnięta spódnica i zero majtek. Dwa palce rozchylają płatki kwiatu.

Wciąż patrzy w telewizor.

O ja pier…

Miałem nie przeklinać.

– Jeszcze żadna kobieta nie witała mnie tak otwarcie.

– To zaproszenie po pracy. Podoba ci się?

Jak ma się nie podobać taka ładna i młoda bułka, do tego świeża i pachnąca. Działa na mnie jak waleriana na koty.

Dziewczyna patrzy na moje krocze i odpowiada za mnie.

– Podoba.

Taka ładna pipa i tak nieszanowana.

Czasami żal mi niektórych dziewczyn. Takie życie ciężko zmazać. I to pod warunkiem, że nie trwa zbyt długo.

Dźwigam pełen baniak i nasadzam na dystrybutor, gotowe. Normalnie już bym sobie poszedł.

– Postoisz tu chwilę? – pyta.

– Muszę sprawdzić, czy woda nie cieknie – żartuję.

Klaudia odpina mi rozporek i zręcznie wyciąga sprzęt gotowy do użycia. Śpieszy się, bo pewnie zaraz ktoś przyjdzie.

O ja pierdzielę…

Wkłada w to serce. Czuje bluesa i ma wylatane mnóstwo godzin z różnymi drążkami w dłoni i w ustach.

Wcale nie miałem na to ochoty. Jestem zmęczony i podenerwowany ciężkimi nocami, a dzisiejsza jeszcze się nie skończyła.

Moje ciało ma to gdzieś, reaguje tak jak ona chce, nie mam nic do gadania.

Słyszymy dźwięk obcasów, otwieranych drzwi na salon i muzykę głośniej.

Szlag!

Wpadamy w popłoch. Wystarczy kilka kroków, żeby wejść do poczekalni. Próbuję schować ptaka, ale to nie takie proste zrobić to szybko i czegoś nie przyciąć, a potem jeszcze udawać, że nic się nie działo.

Podchodzę do okna, żeby stać tyłem. Popatrzę, czy ktoś nie przyjechał.

– A ty co tu robisz tyle czasu, suko? – pyta Żaneta Klaudię i siada obok niej.

– Nie było wody, dziwko. Robisz herbatę?

– Tak. Ci nasi będą zaraz wychodzić, hajs im się kończy.

Gdybym się teraz odwrócił, byłoby zabawnie, a potem sensacja. Chociaż historia zginęłaby pewnie pośród innych, wymyślonych przez dziewczyny. Już nie raz pojechałem na tym patencie.

A co mi tam. Na pewniaka.

Żaneta sięga po plastikowy kubek i torebkę herbaty. Niczego się nie spodziewają. Odchodzę od okna i staję przed nimi ze sterczącym z rozporka fiutem.

Żaneta otwiera buzię ze zdziwienia.

Dobrze się składa.

– Nie można tego tak zostawić – mówię i spoglądam na niego.

Dziewczyny nic nie mówią, są w szoku, szczególnie Żaneta. Młoda i szczupła jak Klaudia, ale ma większe piersi.

Przygląda się, jeszcze go nie widziała.

– Nie ma czasu, zaraz ktoś przyjdzie – popędzam.

Klaudia wraca do przerwanego zajęcia i ośmiela tym Żanetę.

– Zabierz japę – mówi.

Zaraz zwariuję.

Mam nadzieję, że nikt teraz nie przyjdzie, już dużo czasu nie potrzebuję. Widok z góry, jak się nim dzielą te dwa ptaszęta, przyśpiesza sprawę.

Kończę w ustach Klaudii.

– To by było na tyle – mówi Żaneta.

Nogi mi się trzęsą, siły mnie opuściły. Dziewczyny się chichrają i wracają na salon, zapomniały o herbatach.

Wracam za kontuar na nogach z waty i z wypiekami na twarzy. Jestem senny i wyczerpany. Jeśli nie będzie już dziś dużego ruchu, będę musiał walczyć, żeby nie zasnąć.

Zaczynam myśleć o jakimś kretyństwie, które mnie przecież nie obchodzi i kompletnie nie pasuje do sytuacji.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
brunokadyna
Użytkownik - brunokadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-10-11 00:53:04