Kamień

Autor: brunokadyna
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

Najlepsze, że ta książka została napisana w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym ósmym roku, kiedy na świecie nie było komórek, komputerów, ani tabletów. Nie było nawet moich rodziców. Chyba moi dziadkowie dopiero się urodzili.

Ci chłopacy zostali wymyśleni tak dawno temu, a ja czuję się, jakbym był razem z nimi w lesie. To jest właśnie teleportacja umysłu.

Tak mnie pochłonęła książka, że nie wiem nawet, kiedy zrobiło się cicho. Idę zobaczyć, czy już poszli.

– No i super.

Nikogo nie ma. Zostawiam książkę na trawie i przytulam się do kamienia. Muszę wyglądać jak wariat. Ciekawe, co by pomyśleli o mnie kumple. Fajnie gdyby mi uwierzyli. Dawid by uwierzył po tych naszych doświadczeniach z kanapą.

Głaz mruczy. Zamykam oczy i słucham, to znaczy, jakby wnikam między te drobinki, z których jest zrobiony. Ani nie widzę, ani nie słyszę tego, co w nim jest, po prostu wchodzi mi to do głowy. Coś, jak niewidomym, którzy czytają palcami.

Może tego też można się nauczyć?

Straszny w nim bałagan. Informacje nakładają się na siebie, próbuję rozróżnić, co jest co. Widzę starsze i nowsze. Z tych nowych najłatwiejsze do odczytania są te o pogodzie. Na przykład największy mróz był jeszcze zanim powstała książka, którą teraz czytam.

Najnowszy zapis ma więcej lat niż ja. Już wtedy głaz był przepełniony. Zapisał się w nim śmiech ludzi. I był wiele razy obsikiwany, uderzany i nawet robili na nim brzydkie rzeczy. Raz nawet przewróciło się na niego drzewo.

– Jak to wszystko się w nim zapisało?

Staram się wejść głęboko. Dowiedzieć się, skąd się tu wziął, to byłoby coś. Z jednej z krawędzi głazu odczytuję, że kiedyś leżał głęboko w ziemi i był częścią góry, która się rozpadła po silnym trzęsieniu ziemi. Był ściskany przez ogromne ilości wody. Potem niesiony, może faktycznie przez lodowiec.

To, co było jeszcze wcześniej mi umyka, jakby napis był słabo czytelny. Długo się skupiam, ale mi nie idzie.

Odrywam się od głazu.

– Muszę odpocząć, odświeżyć umysł.

Robię kilka okrążeń marszem wokół kamienia, kilka głębszych oddechów. Nie wiem po co macham rękami, jak gimnastyk na olimpiadzie.

– Dobra, już.

Przytulam się do głazu i skupiam. W te pierwsze warstwy, w których już byłem, wnikam bez problemu, jakby po przetartych szlakach. Oka sita stają się coraz większe, a pomiędzy wielocząsteczkami, z których okazuje się, że zbudowane są kwarki, jak cienka pajęczyna, rozpięte są zapisy. Im bardziej się „zmniejszam” tym starsze znajduję, są jak skręcone włókna, a każde zawiera inną informację.

Mozolnie przeciskam się coraz głębiej. I w końcu jest.

– O, tak, to polecam.

To sam początek. Powstanie głazu.

I musiało mi przyjść do głowy pytanie i zepsuć frajdę. Czy to wszystko prawda, czy moja głowa sama to wymyśla, jak sny? Nawet jeśli tak, to świetna zabawa. Chyba, że mnie ktoś zobaczy i pomyśli, że jestem stuknięty. A przecież jestem, nawet porządnie, przez tamten samochód.

Ten najstarszy zapis jest najciekawszy ze wszystkich. Jest w nim ślad po wielkiej energii, z której powstała skała.

W pierwszej chwili pomyślałem o wielkim wybuchu, ale masa skalna się wypiętrzała, pęczniała i rosła. Kupę czasu to trwało. Jak by ktoś nagarniał pierwiastki i lepił górę prądem, ale o wiele potężniejszym. Kiedy była odpowiedniej wielkości, przestał.

– Kto mógł zbudować górę?

Siedzę w głazie tyle czasu, że opadam dalej nawet się nie starając. Dostrzegam czyjeś ślady zostawione na pracy.

– Inteligentne istoty.

I to nie jedna, na dodatek współpracowali z sobą. Znajduję pozostawiony emocjonalny ślad każdej z nich. Każda miała inną osobowość, podobnie, jak każdy człowiek jest inny.

Odrywam się od głazu gwałtownie i nieprzyjemnie, bo dzwoni moja komóra.

Mama.

– Halo.

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
brunokadyna
Użytkownik - brunokadyna

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-10-11 00:53:04