Kameliowa kariatyda, czyli opowieść o niespełnionej miłości

Autor: anulka
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0

ka drugiego piętra przypadły pracownicom przedszkola państwowego imieniem doktora Henryka Jordana, trzecie mieszczące się na tej samej kondygnacji odnajmowane było zwykle na krótko; to jakiemuś pracownikowi nowootwartej na obrzeżach miasta wytwórni plastikowych opakowań, to jakimś uczącym się do matury słuchaczom technikum dla pracujących; zdarzało się, że znajdowali tu schronienie mężowie oczekujący zakończenia ciągnących się nieraz miesiącami spraw rozwodowych. Kiedyś zapewne w kolorze kości słoniowej pomalowana elewacja kamienicy pozwalała zakwalifikować poszczególnych lokatorów do kondygnacji. Od razu wiadomo było, że pierwsze piętro, ozdobione bogatymi reliefami przedstawiającymi całe grupy postaci, girlandami kwiatów egzotycznych i misternie w czarnym metalu kutymi barierkami balkoników, zajmował właściciel. Skromniejszy wystrój, nawiązujący do chłodnego klasycyzmu, prostsze w formie balkony i jedynie szlakiem splecionego z liści figowych wieńca ozdobiony gzyms, wszystko to wskazywało na status społeczny zamieszkujących drugie piętro. Okna ostatniej kondygnacji, o wiele mniejsze od pozostałych, jako jedyną ozdobą, zadowilić musiały się półkulistymi markizami blaszanymi, na których deszcz wygrywał zwykle bardziej lub mniej rytmiczne marsze. Spadzisty, sczerniałą dachówką kryty, dach kamienicy ze strzelistymi wieżyczkami, które małymi okienkami ciekawie zaglądały w korony rosnących naprzeciwko drzew stuletnich, i ze sterczącymi dumnie czarno okopconymi kominami, ukrywał w cieniu rynien zbyt bogaty i jakby w tym miejscu niepotrzebny gzyms natłokiem kwiatów egzotycznych kipiący. Wstępu do kamienicy broniły dwie postacie, które ustawione po obu stronach bogato w drewnie bukowym rzeźbionej bramy, dorównywały jej wzrostem, a nawet sprawiały wrażenie jakby przerastały ją nieco. Zwrócone półprofilami ku sobie spoglądały zimnym spojrzeniem marmurowego kamienia na intruza, który nieproszony chciałby może uchylić jedno z ciężkich skrzydeł bramy i zaglądnąć do mrocznego wnętrza. Muskularną postać umieszczonego z lewej stron mężczyzny okrywała gruba szata podobna do starogreckiej togi. Opuszczoną prawą rękę, założył on niedbale za sznur opasujący w ciężkie fałdy układającą się materię, lewą natomiast z widocznym wysiłkiem podtrzymywał zawieszony tuż nad bramą długi, misternie zdobiony balkon. Stojąca po drugiej stronie kobieta otulona była w zwiewną suknią osłaniającą całe nieomal, nad wyraz kształtne nogi i smukłe ramiona. Jej długie, w łagodnie do pasa spływających lokach, włosy okalały twarz piękną o zastygłych nieruchomo oczach. Prawą ręką uniesioną do czoła kobieta osłaniała twarz od spływającego z góry żaru słonecznego. Lewą dłoń oparła niby od niechcenia na biodrze jakby chciała jednak tym gestem zwrócić uwagę na jego doskonałą linię. Zamknięte w kamieniu postacie trwały w bezruchu jakimś niepokojącym. Na przypadkowym przechodniu robiły jednak wrażenie jakby przed momentem zastygłych w oczekiwaniu na to by pod jego nieuwagę ożyć znów uczuciem gwałtownym, gestem znaczącym, czy spojrzeniem, w którym jawła się ludzkość ich cała. Usytuowany

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
anulka
Użytkownik - anulka

O sobie samym: Moja najnowsza powiesc znajdziesz pod Joanna Janda "Klamczucha" (2009) , Wyd. Branta
Ostatnio widziany: 2012-11-29 19:30:22