"Jak walczyłem z komuną"
- „Słońce opala brzuchy, wiatr tarmosi nasze ciuchy, la, la, la, la, la” - „Pod Bronką wszystko dziś wykopaliście ?”- całe stolikowe towarzystwo nagle przerwało swoje absorbujące zajęcia. Korytarzowy hałas też tak jakby nagle przycichł. Albo tylko mnie tak się wydawało.
- Tego nie znam ! Co to ? – rzuciła bystrą uwagę Janka.
W tej krótkiej chwili, jeżeli byłaby taka możliwość, najchętniej wcisnąłbym się w szczelinę pomiędzy podłogowymi dębowymi klepkami, która w tym momencie była dla mnie najbardziej interesującym obiektem w okolicy i pozostałbym tam do końca dnia.
Ewentualnie mógłbym też niepostrzeżenie skurczyć się do rozmiarów sześciolatka, wtopić w grupkę przebiegających w pobliżu pierwszoklasistów ubranych w nienaganne granatowe mundurki z białym kołnierzykiem i krzycząc wraz z nimi: „ Kto ostatni w klasie to matołek !” uciec na koniec korytarza.
- To singiel limitowany – bez mrugnięcia okiem odpowiedział prawie natychmiast Mateusz, a ja jak opętany zacząłem machać szkolnym dzwonkiem, ogłaszając koniec przerwy.
- Aha ! - powiedziała ledwo słyszalnie, po raz pierwszy i ostatni Baśka, a całe towarzystwo udało się bez ociągania na następną lekcję. Wiadomo, lekcja historii z Dojanowskim.
Gdy zapadła kompletna cisza, przerywana jedynie cichym stukotem magnetofonu przewijającego pustą celulozowa taśmę, opadliśmy z ulgą na dyżurowe krzesełka. Mateo wyciągnął na stolik ze swoich przepastnych kieszeni spodni - talię kart i pudełko zapałek.