Instynkt (rozdział pierwszy)
ego wodospadu.
Czas leciał, jak oszalały. Nim się zorientowała, minęła godzina i ciszę panującą w pomieszczeniu przerwało zdecydowane pukanie do drzwi. W jednej chwili Lisa straciła całą pewność siebie, którą udało jej się zebrać. Znieruchomiała, a na jej twarzy wykwitł zdradziecki rumieniec. Niby co mu miała powiedzieć? Dziękuję za... No w sumie, za co? Za wniesienie mnie po schodach?
- Co za farsa... – Szepnęła skołowana i niepewnym krokiem podeszła do drzwi. Czuła się, jakby za drzwiami czaił się jakiś potwór. Wyciągnęła rękę, nacisnęła klamkę i pociągnęła ją w swoją stronę.
Zerknęła na mężczyznę, który ukazał się jej oczom. Biła od niego niezwykła bezczelność, a w stalowo-szarych oczach ukrywała się kpina. Stał na progu, łokciem opierając się o framugę jej drzwi. Dziewczyna nie wiedziała, gdzie patrzeć – instynktownie otaksowała go wzrokiem i to, co ujrzała wcale nie poprawiło jej sytuacji. Najbardziej zdziwiła ją harmonia tej sylwetki, a zapach, który ją opłynął, całkowicie odebrał trzeźwość myśli. Po prostu wgapiała się w niego. Przez umysł przemknęło jej, że nigdy nie nazwałaby go młodzieńcem. I nie chodziło tu o wiek...
- Zawsze jesteś taka rozmowna? – Zanim zarejestrowała to, co powiedział, skupiła się na barwie głosu. Niski, o ciemnej, ciepłej barwie, z ledwie wyczuwalną nutą ironii do reszty odebrał jej zdolność kojarzenia faktów. Resztką silnej woli, jaka jej pozostała zmusiła się do cofnięcia o krok i zaproszenia nieznajomego do środka.
- Zazwyczaj nie jestem stawiana w tak dziwnej sytuacji. – Starała się, by odpowiedź wypadła w miarę naturalnie, ale po błysku w jego oczach uświadomiła sobie, że brzmi, jak koncertowa idiotka. To dodało jej siły. Przecież to tylko facet! Jeden z kilku miliardów. Więc czego się boi? Kompromitacji? Jeśli dobrze jej pójdzie, już nigdy go nie zobaczy. Zamknęła za nim drzwi.
- Zazwyczaj nie jestem skłonny do noszenia nieznajomych kobiet na rękach. – Odparł rozbawiony.
- To po co to zrobiłeś?
- Bo nie trzymałaś się na nogach i było mi cię żal.
- Dałabym sobie radę!
- Skąd ta pewność? Masz już jakieś doświadczenie w takich sprawach?
Uświadomiła sobie, że tej rundy nie wygra. Był zbyt dobry w słownych potyczkach. Żeby jej plan się powiódł musiała go maksymalnie zniechęcić do swojej osoby. Zastanawiała się, jaką drogę wybrać, by sięgnąć upragnionego celu i pozbyć się nieproszonego gościa.
- Jeśli pytasz o upijanie się do nieprzytomności, to owszem, robię to nałogowo.
- Ach tak? Upijanie się? Więc jak mogłabyś wytłumaczyć fakt, że wcale nie czułem od ciebie alkoholu?
- Nie...? – Spojrzała na niego zdziwiona. Mimo woli zdała sobie sprawę z tego, że miałaby ochotę zanurzyć dłoń w jego miękkich, jasnych włosach, tak swobodnie opływających jego twarz. Nie miała pojęcia, jak daleko sięgają, gdyż jej gość nie dał jej szansy tego ocenić. Ogarnęła ją ciekawość i musiała się powstrzymywać, by nie podejść do niego i nie zrealizować swojej dziwnej zachcianki. To pewnie przez ten zapach, myślała. Zawsze była zbyt wyczulona na zapachy, za bardzo na nią oddziaływały.
- Słuchaj, widzę przecież, że usiłujesz mnie spławić. – Powiedział rozbawiony. – Wiem, że czujesz się niezręcznie, że najchętniej byś mnie stąd wyrzuciła, ale pewien jestem, że gdzieś tam, głęboko, pod tą całą maską wrogości, chciałabyś mi podziękować. Mam rację? – Lekko zmrużył oczy. Pod tym spojrzeniem poczuła się nieswojo. Miała wrażenie, jakby wiedział o niej dużo więcej, niż powinien.
- Dziękuję – szepnęła.
Mężczyzna zaczął się śmiać. Takiej reakcji nie przewidziała. Patrzyła na niego zdumiona, nie wiedząc, co ma zrobić. Starała się nie dopuścić do siebie myśli, że brzmienie jego śmiechu jest... Nawet sama nie wiedziała dokładnie, jakie. Sama przed sobą musiała jednak przyznać, że jej się podoba. W ogóle, jak na złość, jej gość robił piorunujące wrażenie. Dziwiła się, że nie zauważyła tego wcześ