"Insane - new life" Rozdział I - Pamiętnik cz. I
tyle: italic;"> niestety,
przyszedł czas iść do szkoły. Chociaż uczyłam się bardzo dobrze i od
dziecka znałam wiele języków
(co jest bardzo ważne w hiszpańskich szkołach), nie miałam jakichś specjalnie dobrych kontaktów z
nauczycielami i innymi uczniami. W ciągu dwóch lat nie zdążyłam się z nikim zaprzyjaźnić ani nawet
zakolegować, podczas gdy inne dzieciaki uczyły się liczyć i pisać, ja - oczywiście duchowo -
przytulałam Blancę. Parę razy zdarzyło się, że uciekłam z lekcji, bo za oknem zobaczyłam coś
przypominającego ją. Kiedy w środku nocy wyszłam z domu i prawie zagryzł mnie obcy, wielki pies ze
wścieklizną, zaczęły się moje
kłopoty oraz ujawnienia choroby psychicznej.
Zaczęło
się od tego, że obudziło mnie czyjeś szczekanie. Jako iż byłam pewna,
że Casablanca wróciła, szybko wybiegłam z domu w piżamie. Nie chciałam
budzić mamy, bo było sporo po północy. Szłam za echem, które roznosiło
psie szczekanie po całej okolicy, aż w końcu potknęłam się...nie, wróć!
Ten wielki pies szarpnął mnie za nogawkę, przez co się wywróciłam,
uderzając głową o kamień w efekcie czego zemdlałam, dzięki czemu nie
zdążyłam poczuć psich kłów. Oczywiście i niestety, nie była to Blanca."
-
Abbie, spakowałaś się już? - dobiegał głos rodziców z dołu, a po chwili
dało się słyszeć ich kroki ku górze, gdzie dziewczyna miała swój pokój.
Abigail odruchowo zamknęła pamiętnik i przykryła go poduszką. Jej mama
weszła do pokoju i usiadła obok niej, patrząc troskliwym spojrzeniem.
-
Kochanie, wiem, co teraz czujesz i wiem też jak silna więź łączy cię z
tym miejscem. Ale jeśli chcesz przeżyć, musimy wyjechać... - zaczęła
Alba.
- Mamo, tyle razy już to przerabiałyśmy, doskonale znasz moją
odpowiedź. Mimo nawet najszczerszych chęci nie wiesz, i nigdy nie
dowiesz się, co czuję. A teraz pozwól mi spędzić te kilka godzin sam na
sam z Blancą.
- Córciu, Blanca nie...
- Proszę, idź już!
Alba westchnęła ciężko, po czym wstała i podeszła do drzwi. Jeszcze raz
spojrzała na córkę zrezygnowanym spojrzeniem, na co ona odpowiedziała
jej wzrokiem pełnym żalu i smutku, czy też rozczarowania. Po wyjściu
matki ciemnowłosa wyjęła pamiętnik i wróciła do przerwanej przed chwilą
czynności.
"Kolejny raz to samo. Przykro mi, ale chcąc opisać dane
wydarzenie szczegółowo, będę potrzebowała na to więcej czasu, a obecnie
dobiega on końca. Wyjaśnię Ci wszystko w skrócie, mając nadzieję, że
kiedyś będę mogła to rozwinąć. Tak więc, wracając do ataku na mnie,
obudziłam się następnego ranka w szpitalu. Niby nic dziwnego, gdyby nie
fakt, że był to szpital psychiatryczny. To było pół życia temu, tj. 8
lat... Pamiętam tylko potworny ból głowy, szwy i bandaże na m.in.
rękach. Podobno fizycznie nic mi nie dolegało poza kilkoma ugryzieniami
oraz zadrapaniami, a cudem był fakt, że niczym się nie zaraziłam od tego
kundla. Dowiedziałam się natomiast, że od urodzenia mam jakąś
niespotykaną chorobę psychiczną. Lekarze nie mogli stwierdzić, co mi
jest, wiedzieli tylko tyle, że moje fale mózgowe wiele bodźców źle
odbierają. Kilku z nich prorokowało mi śmierć za kilka miesięcy, inni za
rok, w każdym razie żaden z nich nie powiedziałby, ze dożyję
szesnastych urodzin. No cóż, w prawdzie zostały jeszcze trzy miesiące.
Po
wyjściu ze szpitala, tata postanowił oderwać mnie od przeszłości i
podróżować po świecie wraz z mamą i oczywiście mną. Bardzo mi się to
podo