Imię moje jak dźwięk pusty
y śledzić dzieje Beniowskiego który ma trzy imiona: Maurycy, Kazimierz i Zbigniew. Pisze Juliusz że „tajemniczą miał gwiazdę przeznaczenia co go broniła jako częstochowski szkaplerz”. I jeszcze się dowiadujemy że pan Beniowski „spraszał do domu szlachtę okoliczną” a „fortunka jego ciągle ciekła dzbanem”. Typowy polski szlachcic. * * * Jeszcze powróćmy do „Fausta” Goethego. Dlaczego zatrzymywanie chwili pięknych jest czymś złym? Może tutaj chodzi o to, że zakres piękna jakie obiecuje Bóg przewyższa wszystko to, co może sobie człowiek pomyśleć, czy wyobrazić. Patrzymy na piękne chmury, ale za chwilę Stwórca na ekranie nieba pokaże nam jeszcze piękniejszy film z chmur. Albo na piękną twarz, ale gdzieś jest piękniejsza. Na piękną budowlę ale w proch przecież się rozsypie. Zwodziciel jest przewrotny i często trudno odkryć zło, które kryje się pod pozorem dobra i piękna. * * * Beniowski opuszcza dom. Juliusz opisuje to wspaniale. Ale opisuje też siebie piszącego ten poemat. Zachwyca się swym kunsztem poetyckim: „Prześliczna strofa! Mógłbym zacząć od niej nowy poemat” – tak pisze Juliusz komentując prześliczną zresztą strofę. Przeczytajcie sami wersy 200 – 210. A może i całego „Beniowskiego” spróbujecie? Nie. No, to jedźmy dalej. Julek obiecuje wszystko w tym poemacie gdy pisze „Wszystko mieć będzie, wszystko mu przyrzekam, tylko o trochę cierpliwości proszę. Ja sam na muzę i natchnienie czekam”. I dalej pisze tak: „Ja się zdolnością natchnień bardzo szczycę”. O tak. Juliusz ma dar, bo to jest dar tworzenia niesamowitych wizji poetyckich. Tego się nie można nigdzie nauczyć. To się ma od Boga, jak powiedział w sądzie w Leningradzie Josif Brodski. Tak. Talent to dar. I już czytając Juliusza nie musimy nawet wgłębiać się w metafizyczny sens jego poezji. Wystarczy podziwiać umiejętność tworzenia strof. To się czuje że robi to mistrz. Przeczytam wam coś, posłuchajcie: „... jechał dalej brzegiem jaru, A za nim sługa w ceglastym kontuszu”. To jest tak sugestywne jak zdjęcia, jak film, jak obraz z Muzeum Narodowego. „To widzę, że mi się poemat uda Że mi już muza swych łask użycza Więc dalej! Wieszczów galopem wyprzedzimy...” Juliusz ciągle komentuje siebie. Pisze „Beniowskiego” i sam się nadziwić nie może że on Juliusz Słowacki jest taki zdolny. Że ot tak pisze sobie poemat a tu mu spod pióra pioruny poezji wypadają. Beniowski Kazimierz, Zbigniew, Maurycy gna koniem przed siebie i nagle porywa go wiedźma straszliwa. Padł Beniowski Maurycy w szatańską pułapkę a jak pisze Juliusz było to jego przeznaczenie. Zostawmy na razie Maurycego w spokoju, niech pędzi ku swemu przeznaczeniu. * * * „Na początku było słowo...” Co sprawia że Ewangelia ma taką siłę, taką moc? Setki książek napisano o tej mocy. Rozwiązano każdy wers, każde słowo. „Bóg wyrzekł słowo „Stań się”. I mówi Bóg ciągle i mówi Bóg w Księdze Hioba i w Psalmach. Mówi Bóg w chmurach i mówi „Dziś będziesz ze mną w raju”. A Juliusz umierając spytał się o godzinę. Chciał wiedzieć o której godzinie spotka się Twarzą w twarz. Już na zawsze. * * * Juliuszu, Jasiek szukał ciekawych strof i popatrz co znalazł „Nie zraniłeś nóg na krzyżowych drogach Nie łkała twoja dusza w noc ciemną Nie słyszałeś swojego serca jak dzwoni o żebra chcąc wyskoczyć biec posłusznym być Ojcu gdy staniesz przed Nim bez bolesnych blizn jak cię pozna ni