Iks-X

Autor: rafalsulikowski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0


***

  Kuchenne okno zasłonięte było szczelnie tkaniną, której nazwy nie znałem. Była to prawdopodobnie kupiona gdzieś w serwisie typu Allegro modna firanka ze wschodnio-bizantyjskimi motywami, trochę przypominającymi efekty roślinne w naszej secesji. Nie było jednak czasu na rozważania stylistyczne. Odsuwam zasłonę. Kotara bezszelestnie mknie w obie strony, lecz okno ma jeszcze żaluzje. Nie widzę nigdzie przycisku, więc nie są elektryczne. Rzeczywiście, po chwili widzę białe  sznureczki, za pomocą których bardzo powoli, aby nie robić hałasu podnoszę żaluzje z jakiegoś lekkiego stopu, najpewniej z aluminium. Kiedy są na wysokości mniej więcej trzech czwartych wysokości okna, przestaję je nagle podnosić i omal nie dostaję splątania i ataku serca jednocześnie. Jak zwykle w takich razach czuję, że kołata mi jak oszalałe ze strachu serce, żołądek ściska i podchodzi do gardła, nie mogę złapać głębszego tchu. Wreszcie po chwili podnoszę zasłonę do końca. I wtedy…


***

   I właśnie wtedy słyszę dźwięk komórki. Dobiega jak się domyślam z pokoju, gdzie się przebudziłem. Może to zresztą dźwięk alarmu budzika, trudno stwierdzić. W każdym razie odzywa się kobiecy, miły głos, dość niski alt. Nie znoszę piskliwych sopranów. W chórze, gdzie pracowałem, wolałem basy i właśnie alty. 

     Nie ma jednak czasu na wspominki. Kobieta w nieokreślonym wieku, ale jednak nadal bardzo młoda, zaraz się tu zjawi. I może dostać zawału. Instynktownie wchodzę pod stół kuchenny w barwie głębokiego hebanu i z nogami w kształcie lwów. Lecz kobieta, która międzyczasie mówiła coś do kogoś z drugiego końca linii komórkowej, wychodzi z sypialni. Jest całkiem naga od pasa w górę, co wprawia mnie - trzeba przyznać - w lekkie podniecenie. Nikogo więcej w mieszkaniu nie ma - mam nadzieję, bo nie byłem we wszystkich pokojach. Kobieta wchodzi do łazienki, więc wykorzystuję ten moment i wyłażę spod stołu. 

    Postanawiam po prostu uciec, opuścić jak najprędzej mieszkanie i dać dyla przez klatkę schodową. Z fragmentu otoczenia, jakie widziałem przez moment przez okno wynika, że to drugie albo trzecie piętro. 

   Ostrożnie kieruję się w stronę korytarza. Stawiam kroki, jak wtedy, gdy żona pogrążona w głębokim śnie nie ma pojęcia, że skradam się do laptopa i czatuję z dziewczynami z całego świata. Korytarz nie jest długi, widzę kurtki, płaszcze, i jedną tylko parę butów. Znak, że jesteśmy tu tylko we dwoje. Podchodzę do drzwi. Ma trzy zamki. Odruchowo przekręcam górny, potem środkowy i chwytam za dolny. Z przerażenia nie mogę znów oddychać - najniższy zamek jest zablokowany. Nie da się go ruszyć ani na milimetr. Próbuję rozpaczliwie w prawo, w lewo, szukam jakiegoś dodatkowego uchwytu - wszystko na nic. Wtedy rozumiem, że stąd nie ma wyjścia. Jestem uwięziony. I zaraz zacznie się sytuacja gorsza niż piekło…


***

   W przedpokoju zauważam sporych rozmiarów garderobianą szafę z rozsuwanymi drzwiami z lustrem, gdzie z drugiej strony widziałem swoją przerażoną minę. Niewiele myśląc, delikatnie odsuwam jedno skrzydło i pakuję się pomiędzy damskie stroje, buty, wieszaki. Od środka ledwo zasuwam drzwi. Wciskam się jak najgłębiej między gęsto zapakowaną szafę. Wstrzymuję oddech i czekam, co dalej. Prawie modlę się, żeby nieznajoma nie zechciała otworzyć właśnie tej szafy. 

     Tymczasem z łazienki rozlega się szum lejącej w umywalce albo w wannie, ewentualnie pod prysznicem wody. Poranna kąpiel orzeźwia, uspokaja. Wiem to dobrze, bo lubię nalać prawie pełną wannę i taplać się pół godziny w niemal gorącej wodzie. Może dlatego babcia tak do mnie mówiła za życia…

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
rafalsulikowski
Użytkownik - rafalsulikowski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-10-19 14:31:17