Iks-X

Autor: rafalsulikowski
Czy podobał Ci się to opowiadanie? 0


***

   Równocześnie kilkaset kilometrów od Rzeszowa, jechałem służbowym, małym fiatem-dostawczakiem z lekkimi paczkami diety dla bogatej elity Poznania. Często miałem dość tej pracy. Tak się złożyło, że nie było innego miejsca. Po kryzysie osobistym, trwającym przez trzy dekady, zaległości w nauce były zbyt duże, aby dostać jakąkolwiek pracę umysłową. Pogarda dla pracy fizycznej jest w społeczeństwie faktem. Nie rozumiem do dziś, dlaczego. Wszak “umysłowi” czy duchowni utrzymują się z “pracy rąk ludzkich”. Korzystają z laptopów, aby krytykować laptopy. Podkopywać fundamenty społeczeństwa opartego na wiedzy i informacji. Ktoś im musi uszyć garnitury, czerwone krawaty, buty i samochody. Nie są tego świadomi. Żyją w bańkach korporacyjnych, wypalając się jak nafta w XIX-wiecznych lampach i gaz w dizajnerskich latarniach ulicznych. Teraz jest moda na dekadentyzm i secesję. 

   Gdy tak jeździłem od punktu do punktu, nieraz wchodząc po schodach na czwarte piętra, koło 18-tej piknął smartfon. “ - Pewnie Beti jak zwykle pyta, jak mi się pracuje, ile jeszcze adresów i kiedy wrócę”. Zwykle nie piszę za kierownicą, choć mi się zdarzało, dopóki nie odkryłem funkcji głosowego wpisywania wiadomości tekstowych. Ale raczej smartfon tkwił na specjalnym uchwycie, przymocowanym na gumie do szyby, więc gdy nadchodziło połączenie, to uruchamiałem funkcję głośnika i mogłem bezpiecznie rozmawiać. Przestałem jednak bawić się smartfonem ku swojemu spokojowi i ze zgrozą widziałem kierowców nie tylko rozmawiających bez zestawu głośnomówiącego, ale piszących prawą ręką sms-y w trakcie pokonywania skrzyżowania. Nie jestem bez winy, ale zrozumiałem, że potem będzie za późno, a ja - o ile przeżyję - będę żył do końca z poczuciem winy. Najbardziej znienawidzone przeze mnie odczucie. 

   Telefon jednak nie dzwonił, przyszedł tylko sms. Kiedy wcisnąłem przycisk otwierający, oczom moim ukazał się tekst, którego nie zapomnę do samej śmierci….


***

   W tym samym czasie, gdy “Magda” wróciła z pracy i zauważyła, że coś jest nie tak, niebo płonęło szybkim zachodem słonecznej hostii. Najpierw te podniesione żaluzje, potem drugi, tajemniczy kubek z resztkami fusów z ulubionej “Tschibo”. Podeszła do rozsuwanej szafy w przedpokoju. Już na pierwszy rzut oka zauważyła, że poukładane zwykle na wieszakach płaszcze są rozsunięte, a leżące na podłodze szafy swetry zimowe, buty i inne rzeczy garderobiane są w nieładzie. Jakby ktoś otworzył szafę i celowo tam zrobił bałagan. 

   “Magda” coraz bardziej zaniepokojona, zjadła kupioną zupkę chińską w wersji pikantnej i zrobiła sobie mocną kawę. Nie jadła dużo, bynajmniej nie dlatego, że dbała o wagę i linię.   Po prostu nie czuła głodu, nie chciało się jej jeść i paradoksalnie miała jeszcze parę kilo do zrzucenia, bo nadmierne spożycie różnych płynów, także popularnych energetyków, sprawiło, iż woda odkładała się w organizmie. Próbowała różnych diet-cudów, kupiła zioła do odwodnienia - wszystko na nic. Organizm wiedział lepiej. Codziennie więc mało jadła, obiad bez drugiego dania, żadnego drugiego śniadania i żadnego podwieczorku. Dziwiła się czasem, jak przodkowie mogli jeść pięć posiłków dziennie i to o stałych porach, czy byli głodni czy nie. Cóż, kultura wtedy była ważniejsza niż biologia, jak dziś. 

    Kiedy zmyła naczynia, wzięła kubek z kawą z napisem “Kto zaufał Panu, ten szybko poleci jak orzeł” czy coś w tym stylu i w pokoju do pracy siadała przed laptopem, którego nie otwierała od poprzedniego dnia w nocy, bo wtedy kończyła nowy projekt taki z gatunków “na wczoraj”. 

Najpopularniejsze opowiadania

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Forum - opowiadania
Reklamy
O autorze
rafalsulikowski
Użytkownik - rafalsulikowski

O sobie samym:
Ostatnio widziany: 2024-10-19 14:31:17